Piszę do
Ciebie ten list, aby opowiedzieć Ci co u mnie słychać. Gdy ostatni raz mnie
widziałaś byłam blondynką. Pamiętasz? Teraz mam rude włosy. Musiałam zmienić
ich kolor, gdyż tamten nie pasował do mojego stylu życia. Przeprowadziłam się
do Niemiec. Pracuje jako pielęgniarka w prywatnej klinice. Pewnie pamiętasz, że
już od dziecka chciałam zostać pielęgniarka. Już w wieku 5 lat opiekowałam się
chorymi pluszakami. To były czasy. Wszystko zaczęło się gdy odeszłaś. Świat mi się zawalił. Byłam na
drugim roku studiów. Pewnie tego nie pamiętasz. Dowiedziałam się, że masz raka
piersi. Po Twojej śmierci ojciec rzucił pracę i zajął się domem. Całymi dniami
przesiadywał w ogrodzie i godzinami wpatrywał się w niebo. Gdy chciałam z nim porozmawiać
tak po prostu, spoglądał na mnie z pretensją w oczach i nie mówił ani słowa.
***
Pracowałam w prywatnej klinice kilka przecznic od centrum Berlina. Pewnego
dnia wróciłam do domu z pracy i zobaczyłam, że przy drzwiach stoi duża walizka.
Okazało się potem, że w tej walizce znajdowały się wszystkie moje ubrania. Gdy
popatrzyłam na ojca on rzekł z pretensją
w głosie:
- Gdybyś pomogła matka
by żyła. - zrozumiałam wtedy, że ojciec obwinia mnie o Twoją śmierć. Pamiętam,
że nie wytrzymałam kolejnej obelgi i uderzyłam go w twarz. Ze łzami w oczach
powiedziałam:
- Jeśli uważasz, że
zależało mi na śmierci mamy to rzeczywiście nie mam tu, czego szukać! Robiłam wszystko, aby pomóc mamie! Nie
jestem lekarzem, tylko pielęgniarką i nie mogłam zrobić nic więcej! Jeśli nie
możesz tego zrozumieć, po tak długim czasie to możemy się pożegnać!
Wzięłam walizkę i z trzaskiem drzwi wyszłam z domu. Poszłam
do parku, bo nie miałam się gdzie podziać. W portfelu miałam zaledwie 20 marek gdyż wypłatę miałam dostać za dwa tygodnie. Usiadłam na ławce i ukryłam twarz w
dłoniach. Minęło parę godzin, a ja ciągle siedziałam w parku. Ściemniło się i
zaczął padać deszcz. Zastanawiałam się gdzie mogę się udać. Pomyślałam wtedy o
mojej koleżance Karolinie. Podeszłam do budki telefonicznej i ze strachem wykręciłam jej numer. Nagle w słuchawce usłyszałam delikatny, trochę zachrypnięty głos Karoliny.
- Halo?
- Cześć Karolina. Tu Ania.
- Cześć Aniu.
- Przepraszam, że dzwonię do Ciebie o tej porze, ale nie mam się, gdzie podziać.
Czy mogłabym przenocować u Ciebie jedną noc?
- Tak oczywiście,
akurat Hubert – jej mąż – wyjechał w interesach
i zostałam sama z dzieckiem. Przyjdź. Zapraszam. - pół godziny później
stałam mokra przed drzwiami jej mieszkania. Zadzwoniłam do drzwi. Otworzył mi
mały chłopczyk i z uśmiechem na ustach zawołał:
- Mamo, mamo jakaś
Pani do Ciebie!
Nagle w przedpokoju pokazała się odziana w szlafrok drobna
kobieta. Pogłaskała synka po głowie i powiedziała z uśmiechem:
- Wejdź kochana.
Kacper dzisiaj będzie u nas nocować ciocia Ania.
Weszłam, ona wzięła ode mnie walizkę i zaprowadziła mnie do
pokoju Kacpra.
- Kacper dzisiaj
będziesz spał z mamą, a ciocia Ania w Twoim łóżku. Dobrze? – powiedziała
Karolina całując synka w czoło. Zdjęłam z siebie mokry płaszcz i poszłam za nią do kuchni. Niebyła ona zbyt duża, ale wyjątkowo ciepła i
przytulna. Zrobiła herbatę i siadając do stołu zapytała:
- Co się stało? Coś z Twoim
tatą? - wtedy pochyliłam się nad
kubkiem herbaty i nie mówiąc nic wsypałam tam łyżeczkę cukru. Nastała krepująca
cisza. Nagle do kuchni wleciał Kacper. Przytulił się do mamy i powiedział:
- Mamo, mamo, tata
dzwoni. Szybko!
Karolina wstała spokojnie z taboretu i podreptała do
telefonu. Powiedziała mężowi, że dzisiaj u nich nocuje. Zapytała się, kiedy
przyjedzie. Skończyła rozmowę i powiedziała do syna:
- Synku, mama musi
jeszcze porozmawiać z ciocią. Jest już późno, a Ty musisz iść spać.
Położyła synka spać i szybko wróciła do kuchni. Wtedy
wybuchłam. Powiedziałam jej wszystko, jak potraktował mnie ojciec, jak się
czułam, wszystko, dosłownie wszystko. Słowa wylewały się ze mnie jak woda z
kranu. Nic nie mogło mnie powstrzymać. Chciałam wyrzucić wszystkie myśli z
głowy, jednak nie było to proste. Ona wzięła łyk zimnej już herbaty i
powiedziała:
- Nie płacz Aniu.
Wszystko się ułoży.
Zrobiło się naprawdę późno. Położyłam się w łóżku Kacpra,
ale nie mogłam zmrużyć oka. Cały czas miałam przed oczami minę ojca, a w uszach
ciągle dźwięczały mi jego słowa. Było mi źle. Nazajutrz wcześnie rano tak około
6 obudziły mnie hałasy dobiegające z ulicy. Karolina wstawała z reguły o 8 jednak obie szłyśmy wtedy na drugą zmianę.
Karolina nie mogła zostawić Kacpra samego. Hubert wracał dopiero po południu.
Wstałam, umyłam się i ubrana w niebieski szlafrok poszłam do kuchni. Zrobiłam
sobie mocnej kawy i usiadłam przy oknie. Na zewnątrz było jeszcze mglisto i
zapowiadało się na ulewę. Nagle usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi. Poderwałam
się jak spłoszona sarna i wyjrzałam z kuchni. Zobaczyłam Huberta. Hubert był
wysokim, postawnym mężczyzną o ciemnej karnacji. Jego zmarznięte policzki
wyglądały tak seksownie . Nagle poczułam coś, czego nie planowałam. Poczułam jak
przenika mnie uczucie pożądania. Zdjął z siebie kurtkę i poprawiając marynarkę
poszedł do kuchni. „Sparaliżowana” stałam z kubkiem kawy w ręku. Gdy Hubert
wszedł do kuchni, przystanął i spojrzał na mnie. Nasze spojrzenia spotkały
się. On uśmiechnął się radośnie, a ja nie wiedziałam jak powstrzymać uczucie,
które przeciskało się przez moją głowę. Miałam ochotę odstawić kubek i rzucić
mu się na szyję. Włączył czajnik i rzekł przyjacielsko:
- Już na nogach? -
myślałam, że zaraz eksploduje. Z zakłopotaniem odrzekłam:
- Tak, nie mogłam
spać.
Nagle usłyszałam jak uchylają się drzwi od sypialni.
Usłyszałam stukot małych stópek, które szły coraz szybkiej. Nagle w drzwiach
kuchni pokazał się Kacper.
- Tata, tata! - rzekł i rzucił mu się na szyję. Hubert z
radością uściskał syna i pocałował go w czoło. Zaraz za nim weszła Karolina. Ucałowała namiętnie męża i przytuliła się do niego. Nagle wyrwana z
transu odrzekła:
- Oj przepraszam Aniu.
Kacper idź umyj zęby zaraz zrobię śniadanie.
- A może ja zrobię Wam
śniadanie? Hmmm …? Nie jestem zbyt dobra w gotowaniu, ale wiem, że robię pyszną
jajecznicę. Zaraz wyskoczę do sklepu, bo w waszej lodowce … strajk.
Ubrałam się w pośpiechu. Zakładając palto nasłuchiwałam
radosnych śmiechów, które dobiegały z kuchni. W pośpiechu zeszłam na dół. Szłam
powoli i rozmyślałam. „Boże, o czym ja
myślę? Przecież on jest mężem mojej koleżanki. Musze się od nich jak najprędzej
wynieść.” Kiedy wróciłam wszyscy siedzieli w sypialni i głośno rozmawiali.
Weszłam ukradkiem do kuchni i wzięłam się do roboty. Po kilku minutach do
kuchni przybiegł Kacper i powiedział:
- Ciociu, co tak
ładnie pachnie?
Pokiwałam głową i rzekłam do brzdąca:
- Jajecznica. Ale
teraz nie rozmawiaj tylko pomóż mi nakryć do stołu. - podałam chłopcu trzy
talerze i po trzy pary sztućców. Nagle chłopczyk popatrzył się na stół i na
mnie. Po chwili zdziwiony zapytał:
- Ale tu są trzy talerze, a nas jest cztery!
- Ja nie będę jadła.
- odrzekłam. Kacper pobiegł po rodziców i razem radośnie weszli do kuchni.
Nałożyłam każdemu porcję jajecznicy. Sama stanęłam przy oknie, z kubkiem zimnej
kawy i zapaliłam papierosa. Nagle Karolina powiedziała:
- Aniu, mogłabyś
zgasić tego papierosa? Siadaj i jedz z nami. Czemu nie jesz?
- Oj przepraszam, nie
jestem głodna. - odrzekłam z grymasem gasząc papierosa. Usiadłam na
taborecie, popatrzyłam raz na Karolinę, raz na Kacpra i raz na Huberta. Nagle
ogarnęła mnie zazdrość. Pogubiłam się. Ojciec wyrzucił mnie z domu, Ciebie nie było i jeszcze podobał mi się mąż mojej przyjaciółki. Co ze mnie za … Nie
dokończyłam myśli, gdy Hubert zapytał:
- Co zamierzasz dalej
zrobić?- nie wiedziałam, o co mu chodzi. - Karolina powiedziała mi, co się stało.
Popatrzyłam na nich zdziwiona i z lekkim zakłopotaniem
odpowiedziałam:
- Słuchajcie … wiem, że
to nie zręczna sytuacja. Zaraz zapłacę Wam za nocleg i wyniosę się. Sprawiłam
Wam tyle problemu. Muszę poszukać jakiegoś mieszkania. - nagle zauważyłam
jak oczy Huberta błysnęły. Popatrzył na mnie i uśmiechnął się zagadkowo. Nagle
wtrącił się Kacper:
- Bardzo pyszna była
ta jajecznica - i poszedł do salonu oglądać bajkę. Karolina popatrzyła na
mnie uważnie i z lekkim grymasem na ustach powiedziała:
- Aniu, nie
robisz nam problemu. Nie chcemy od Ciebie żadnych pieniędzy. Znalazłaś się w
potrzebie i udzieliliśmy Ci pomocy, to wszystko. Mam taką propozycję, zostań u
nas jeszcze kilka dni, a dzisiaj poszukamy jakiegoś lokum. Słyszałam, że
zwolniło się mieszkanie w klinice. Alina Blaszczyk weszła za mąż. Słyszałaś?
- To ta z położnego?
Tak, byłam na jej ślubie.
- Byłaś i nic mi nie
powiedziałaś?
- To była skromna uroczystość. Było zaledwie kilkanaście osób.
Nagle złapałam ją za dłoń. Łzy
zakręciły się w oczach. Ona wiedziała, że jestem jej za wszystko wdzięczna, ale
nie wiedziała, dlaczego tak chce się wyprowadzić. To nawet lepiej, bo gdyby się
dowiedziała pewnie by mnie znienawidziła. Poszłyśmy
do kliniki. Była godzina 16. Na chwilę zostałam sama w gabinecie, gdy nagle
zadzwonił telefon. Gdy odebrałam usłyszałam tylko westchnienia i dźwięk
odkładanej słuchawki. I tak kilka dni z rzędu.
***
Tamtego
dnia, a był to chyba 25.03.1993 roku, był straszny ruch. Przychodzili, a to na
szczepienia, a to z dziećmi, a to na pobranie krwi. Istne piekło. Muszę Ci się
pochwalić, mieszkanko Alinki było wolne i zajęłam je ja. Mam nadzieję, że cieszysz sie tak samo jak ja. Mieszkanie nie jest
zbyt duże. Ma jeden pokój z małą kuchenką i łazienką. Akurat mi wystarczy. Gdy
przyszłam na przewie do mieszkania, odezwał się telefon. Odebrałam i usłyszałam
w słuchawce gruby głos. To był Hubert.
- Cześć Anka.
- Cześć. - na dźwięk
jego głosu serce zabiło szybciej.
- Co robisz, dzisiaj
wieczorem?
- Nic szczególnego, a
czemu pytasz?
- Słuchaj musimy
dzisiaj wyjść z Karoliną na miasto i …
- Rozumiem, przywieź
do mnie Kacpra.
- Ok., dzięki.
Był to dla mnie ciężki dzień i z tego powodu rozbolała mnie
głowa. Zeszłam więc do apteki. Stojąc w kolejce poczułam na ramieniu czyjś dotyk. Gdy
się odwróciłam zobaczyłam Tatę. Stał smutny. Jego twarz skrywała ból i
zakłopotanie. Zapytał się:
- Możemy porozmawiać
córeczko?
- Tak, Tato. Chodź na górę. Tam jest cieplej.
Weszliśmy do mieszkania. Zrobiłam gorącej herbaty.
Usiedliśmy przy stole i rzekłam:
- Słucham, co chciałeś
mi powiedzieć?
- Chciałem Cię przeprosić
za to, co powiedziałem i za to, co zrobiłem. Byłem wtedy tak zagubiony, że nie
wiedziałem, co robie. Córeczko, wybaczysz mi?
- Tato, powiem to
jeden jedyny raz. Wiem, że pokierowały Tobą emocje. Zrozum wreszcie, że ja nie
mogłam zrobić nic więcej w związku z mamą. Robiłam to, co mogłam. Chodziłam po
lekarzach, załatwiałam badania, ale na raka nie ma jednego leku. Musisz się z
tym wreszcie pogodzić. Ja już to zrobiłam. Wiem, że to nie jest łatwe, ale
musisz stawić temu czoło. Nie możesz zadręczać siebie, ani nikogo innego,
śmiercią mamy. Pomyślisz, że jestem bez serca, ale uważam, że mamie jest teraz
o wiele lepiej. Bo nie cierpi, nie musi brać tej wstrętnej chemii.
- Wiem, kochanie … czy
wrócisz do domu?
- Nie Tato. Nie wrócę. Jest mi tu dobrze. Mam blisko pracę. Jeśli chcesz to możesz się przenieść do
mnie, jakoś się pomieścimy.
- Nie o to mi chodziło
córeczko. Muszę wyjechać za granicę … nie wiem na ile. Chciałbym sprzedać dom i
wrócić do Polski, ale nie wiem czy zgodzisz się na to.
- Tato, zrób to, co
podpowiada ci serce. Jeśli chcesz sprzedać dom to sprzedaj. Może tak będzie
lepiej.
***
Nagle
zadzwonił dzwonek do drzwi. Wstałam, aby otworzyć. W drzwiach ukazał się Kacper
i Hubert. Popatrzyłam na jego twarz i znowu to uczucie pożądania przenikało do
serca. Popatrzył na mnie z uśmiechem i
nie mówiąc nic pocałował w rękę. Gdyby nie było wtedy ojca i Kacpra wpadłabym w
jego ramiona. Całowałabym go bez końca i namawiała, aby został ze mną. Nagle ocknęłam się z transu i czerwona z
zakłopotania powiedziałam:
- Umówmy się, że
odbierzesz go jutro o 9. – odrzekłam.
- Dobrze, jeszcze raz
dziękuje. - wychodząc puścił oko.
***
Kilka
godzin później, kiedy tata już poszedł usiadłam z chłopcem na kanapie i razem
zaczęliśmy oglądać jakąś bajkę. Zaczęłam się zastanawiać, czemu mnie nikt nie
kocha, czemu jestem sama. Miałam kiedyś chłopaka, Karola. Pamiętasz? Świnia. Znalazł sobie inną. Eh ... nie będę go więcej wspominać. Zaczęłam
układać sobie myśli, czemu akurat musiałam zakochać się w nim. Nagle z
rozmyślań wyrwał mnie głos Kacpra:
- Ciociu, czemu jesteś
smutna?
- Nic się nie stało, Kacperku.
Oglądaj bajkę. – chłopiec grzecznie wrócił do oglądania dobranocki. Kiedy
spojrzałam na niego oparty o moją rękę spał smacznie. Poczułam, że kocham tego
malucha jak własne dziecko. Gdyby było to dziecko Huberta i moje było by to
szczęście nad szczęściami. Wzięłam Kacpra i położyłam na łóżku. Krzątałam się
jeszcze przez chwilę w kuchni, nagle usłyszałam jak Kacper płacze. Podbiegłam
do małego i zapytałam:
- Co Ci jest? Czemu
płaczesz? Coś Ci się złego przyśniło?
Mały z zapłakanymi oczami wtulił się we mnie.
- Boli mnie brzuszek,
ciociu boli mnie brzuszek, bardzo.
Mały nie mógł mówić. Kiedy dotknęłam jego czoła było gorące
jak żelazko. Natychmiast zmierzyłam mu temperaturę. Okazało, że ma prawie 40
stopni. gorączki. Szybko ubrałam się i zaniosłam Kacpra na dół. Maluch zemdlał. Przyspieszając kroku dotarłam do kliniki. Tam
zaczęłam krzyczeć:
- Halo
czy jest tu ktoś?!
Nagle z jednego z gabinetów wyszedł dr Olszański. Był pediatrą. Był to młody lekarz, dopiero po studiach. Tak samo jak ja przyjechał
do Niemiec szukać pracy. Szybko podbiegł do mnie i zaniósł chłopca do gabinetu.
- Jacek, pomóż mu.
Biedny całą noc płakał i jęczał z bólu. Nie wiem, co się stało! Nie jadł nic
ciężkiego! Ma prawie 40 stopni gorączki.
Kazał mi poczekać na zewnątrz. Kiedy wyszedł okazało się, że
Kacper ma zapalenie wyrostka. Szybko zabrał chłopca na salę operacyjną. Ja w
tym czasie wykręciłam numer Huberta:
- Halo, halo ... Hubert tu Ania!
- Cześć …
- Hubert przyjedźcie
szybko do kliniki! Kacper miał okropne bóle brzucha i wzięłam go na badania.
Okazało się, że ma zapalenie wyrostka. Jest teraz operowany!
- Co … - tu połączenie
urwało się.
Ogarnęło mnie wzruszenie. Pomyślałam sobie: „Nie mogę go kochać, muszę o nim zapomnieć.
On ma rodzinę.” Po dłuższej chwili, usłyszałam kroki i stukot obcasów. To oni.
Biegli, co sił w nogach, ona zapłakana, on zdenerwowany. Podbiegłam do nich i
uściskałam Karolinę.
- Co jest z moim
dzieckiem? Gdzie jest moje dziecko? – mówiła ciągle jakby w transie. Hubert patrzył na mnie z pretensją, ale i z podziękowaniem w oczach. Podeszłam do
niego i powiedziałam:
- Nie bójcie się jest
z nim świetny pediatra. O już idzie. Jacek, co z chłopcem?
- Jest osłabiony, ale
wszystko w porządku. To dzięki Tobie, gdybyś nie przyszła z nim w porę nie
wiem, co by się stało.
Gdy Karolina to usłyszała popatrzyła najpierw na męża potem
na mnie. Zbliżyła się do mnie i z płaczem powiedziała:
- Dziękuję, uratowałaś
moje dziecko. Nie wiem jak Ci się odwdzięczę.
W pierwszej chwili pomyślałam sobie: „Ja wiem jak oddaj mi
swojego męża," ale potem pomyślałam, "Boże, co ja robie.”
- Nie musisz mi za nic dziękować. To był mój
obowiązek. Jestem w końcu pielęgniarką. - powiedziałam dumna.
***
Od tego
zdarzenia minęło dwa tygodnie. Pewnej nocy, kiedy miałam dyżur w klinice
podszedł do mnie Jacek i zaczęliśmy rozmawiać. Wtedy wyznał, co tak naprawdę do
mnie czuje. Nie wiedziałam co zrobić z tą informacją. Zrobiło mi się miło, ale
zaraz pomyślałam o Hubercie. Co tam Hubert! Hubert miał żonę, dziecko, rodzinę.
Nie mogłam popsuć tak wspaniałej rodziny Po długich namowach Jacek zaprosił mnie
na kolację. Było fantastycznie.
***
Kilka dni
później Karolina zaprosiła mnie na kolację do siebie do domu. Przygotowała
wspaniałe potrawy. Było mi dość nie zręcznie siedzieć blisko Huberta, ale na
szczęście poszłam z Jackiem. Spotykaliśmy się od kilku dni. Po kolacji Jacek
musiał jechać na dyżur, a ja nie miałam jak wrócić do domu. Autobusy już nie
jeździły, – bo była to podajże niedziela. Hubert zobowiązał się, że odwiezienie
mnie do domu. Kiedy dotarliśmy na miejsce wszedł ze mną na górę. Zdjął kurtkę i
rzucił ją niedbale na łóżko.
- Ładnie tu u Ciebie.
***
Nagle znowu
poczułam to cholerne pożądanie. Nie mogłam znieść tego, że on jest z inną. Głupio
było mi się przyznać, że znaczy dla mnie więcej niż tylko mąż koleżanki. Byłam
przecież z Jackiem. Nagle Hubert podszedł bliżej i dotknął mojej twarzy. Zaczął
delikatnie gładzić moje oklapnięte włosy. Zbliżył się jeszcze bliżej i
powiedział tym wspaniałym grubym głosem:
- Zauważyłem, że od
jakiegoś czasu unikasz mnie? Czy stało się coś?
Nie wiedziałam, co zrobić. Chciałam mu wykrzyczeć to, co
czuję, chciałam poczuć jego usta i jego dłonie, chciałam zatrzymać go przy
sobie na zawsze. Nagle podniosłam wzrok i popatrzyłam mu głęboko w oczy. Ze
ściśniętym gardłem odsunęłam się na możliwie bezpieczną odległość i
powiedziałam z wahaniem:
- Hubert ja, ja … ja
czuje do Ciebie więcej niż do kogokolwiek innego.
- Co to znaczy? -
zapytał zbliżając się nieco.
- Hubert … ja … kocham
Cię. - powiedziawszy to odwróciłam się do niego plecami i zaczęłam płakać. Przez
dłuższą chwilę żadne z nas się nie odzywało. Nagle on dotknął mego ramienia i
odkręcił w swoją stronę.
- Czemu się tak
zachowujesz? - albo się przesłyszałam albo ktoś uderzył mnie w twarz.
- Czemu się tak
zachowuje? Ty masz żonę, dziecko, rodzinę. Twoja żona jest moją przyjaciółką.
Nie mogę znieść myśli, że z każdą chwilą, kiedy Cię widzę kocham Cie jeszcze
bardziej. Z każdym dniem pragnę Cię coraz bardziej. Nadal tego nie rozumiesz?!
Ty masz żonę i rodzinę a ja spotykam się z Jackiem. Nie mogę zrobić tego ani
Karolinie, ani Jackowi. A ty nie możesz zawieść żony i syna! Dzięki za
podwózkę, ale teraz już idź!
Opuściłam wzrok i nie patrzyłam na twarz Huberta. On
westchnął ciężko, złapał mnie za brodę i delikatnie zbliżając się do mnie coraz
bardziej, dotknął moich ust. Zaczął całować mnie stanowczo i z dozą
namiętności. Nie mogłam się powstrzymać i objęłam go za szyję. Całował mnie z
większą śmiałością i z większym uczuciem, tak jakby chciał mi powiedzieć, że
jestem tylko jego. Nagle ocknęłam się i zrozumiałam, co się stało. Odsunęłam
się od niego, złapałam za jego kurtkę i podając mu ją odprowadziłam do drzwi.
Łapiąc powietrze powiedziałam stanowczo:
- Idź już i nie rób
nigdy więcej! Rozumiesz! - i zamknęłam za nim drzwi. Poczułam obrzydzenie
do siebie samej. Jak mogłam ponieść się emocjom i ulec jego pocałunkom? Jaka ze
mnie szmata! Ona mi pomogła, a ja kocham i całuje jej męża, ojca jej dziecka.
Nie wiedziałam, co zrobić. Usiadłam na łóżku i zakryłam twarz rękoma. Chwilę
później wstałam i podeszłam do lustra. Popatrzyłam na odbicie i zaczęłam
krzyczeć ze wściekłości. Położyłam się i udawałam obojętność. Nagle dostałam
sms –a. Brzmiał on następująco:
„Mimo tego, co się
stało, wiedz, że ja również czuje do Ciebie coś więcej …”
Już chciałam odpisać, gdy nagle przyszedł kolejny. Tym razem
napisał do mnie Jacek. „Pewnie jeszcze
nie śpisz. Całuję Cię mocno. Jacek.” Było mi ciężko, że oszukuję Jacka,
Karolinę i samą siebie. Próbowałam zasnąć. Jednak i tak nie zmrużyłam oka.
***
Kilka dni
później zaczęły się ferie świąteczne. Karolina pojechała z Kacprem na kilka dni
do swojej rodziny. Hubert został, bo miał jakąś robotę do wykonania. Tego dnia
a był to 7 kwietnia był ciężki dzień. Pamiętam ta datę, bo zdarzyło się wtedy
coś, co przeszło moje oczekiwania. Wieczorem, kiedy wróciłam do domu, pod
drzwiami znalazłam kartkę. „Nie wiem jak
Ci to powiedzieć, ale …” w tym miejscu zdanie było urwane. Pomyślałam, że
to jakiś żart. Było tak, przed 20 bo akurat leciał jakiś film w telewizji.
Zrobiłam sobie kolację. Byłam nawet w dobrym humorze. Zjadłam ze smakiem,
zapaliłam papierosa i z kubkiem herbaty usiadłam przed telewizorem. Jacek
wyjechał na jakieś seminarium lekarzy do Berlina i miałam trochę czasu dla
siebie – w końcu. Nagle usłyszała dzwonek do drzwi. W pierwszej chwili
pomyślałam, że ten dźwięk dochodzi z telewizora. Dzwonek jednak nasilał się.
Wstałam, więc aby zobaczyć, kto męczy mnie o tej porze. Gdy otworzyłam drzwi
ujrzałam Huberta. Stał uśmiechnięty przed drzwiami, a w ręku trzymał bukiet
róż. Zdziwiona popatrzyłam na niego i nie powiedziałam ani słowa. Z
zakłopotaniem zaprosiłam go do środka. Kiedy zamknęłam drzwi, on zbliżył się do
mnie i czule pocałował. Jego usta smakowały jak wiśnia. Jego ręka dotknęła
mojej szyi. Drugą zaś wplótł we włosy. Całował mnie tak namiętnie, że nie
mogłam się powstrzymać i odwzajemniłam pocałunek. Oderwał usta od moich warg i
zaczął spokojnie łapiąc oddech.
- Aniu, myślałem o
Tobie cały czas. Zrozumiałem, że mi tez na Tobie zależy. Kocham Cię. - popatrzyłam
na niego jak bym zobaczyła ducha. Nie wierzyłam w jego słowa. Chciałam rzucić
się w jego ramiona, ale nagle coś podpowiedziało mi, że to nie jest uczciwe.
- A co z Karoliną, z
Kacprem? Nie Hubert nie mogę!
On nagle zbliżył się do mnie, złapał w pół i zaczął całować
moją szyję. Zaczął delikatnie dotykać moich bioder. Mimo tego, że miałam mętlik
w głowie, uległam. Poddałam się. On popatrzył mi w oczy z taką namiętnością, że
nie mogłam zrobić nic, jakby mnie zahipnotyzował. Zaczął szeptać mi do ucha
różne piękne zdania. We mnie kipiało. Odurzona jego pocałunkami, wrzasnęłam:
- Hubert rób ze mną,
co chcesz! Jestem cała Twoja!.
Powoli zaczął rozpinać mi sweter. Zdjął go i zaczął
zdejmować mi bluzkę. Następnie całując moją skórę, zaczął rozpinać mi
biustonosz. Byłam tak rozpalona, że zapomniałam o bożym świecie. Kiedy było już
po wszystkim pocałował mnie jeszcze mocniej i zaczął się ubierać.
- Co robisz? Nie
zostaniesz?
- Wybacz, ale mam jeszcze dużo pracy. Muszę zmykać.
Powiedziawszy to pocałował mnie i wyszedł. Kiedy usłyszałam
dźwięk zamykanych drzwi, dotarło do mnie, co się przed chwilą stało. Hubert
potraktował mnie jak zwykłą dziwkę. Zaspokoił swoje potrzeby i jakby nigdy nic
sobie poszedł. Wstałam owinęłam się kocem. Podeszłam do lustra i poczułam
wstręt. Poczułam obrzydzenie do siebie samej i do Huberta. Kochałam go całym
sercem, a on potraktował mnie jak tanią dziewczynkę, którą można przelecieć w
każdym momencie. Czułam nie tylko żal, ale gniew i wściekłość. Miałam ochotę
wyskoczyć na ulicę i pobiec za nim krzycząc, co czuję. Nagle zorientowałam się,
że nie użyliśmy zabezpieczenia. Zrobiło mi się niedobrze, gdy pomyślałam, jaka
może być konsekwencja mojego czynu. Popatrzyłam w lustro i zobaczyłam tam nie
osobę a potwora. Zaspokoiłam swoje pragnienia, i zdradziłam przy tym wiele osób.
Zawiodłam Karolinę, która była moją ostoją, zawiodłam Kacpra, bo odebrałam mu
ojca i zraniłam Jacka, bo nakłamałam mu o swoich uczuciach. Czułam się
strasznie. Czułam, że zaraz gniew wypali we mnie dziurę. Z tej wściekłości
zaczęłam rzucać, czym popadnie. Nagle z całej siły uderzyłam w lustro i
rozbiłam je na kawałki. Rękę miałam czerwoną od krwi. Upadłam na podłogę i
krzyczałam:
- Ja chce umrzeć! Nie
jestem warta niczyjej litości, niczyjego serca. Jestem szmatą i nikim innym.
Nienawidzę cię Hubert! Nienawidzę siebie. Boże, zabierz mnie! Nie chce żyć!
Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i do mieszkania wszedł Jacek.
Widocznie seminarium wcześniej się skończyło. Zobaczył rozbite kawałki szkła,
czerwone plany na podłodze i mnie płaczącą na podłodze. Podbiegł do mnie,
chciał opatrzyć mi dłoń. Ja zaczęłam się wyrywać i krzyczeć, płakać. Nie mogłam
pozbyć się tego wstydu, tego bólu, tego upokorzenia. On próbował mnie uspokoić,
opatrzyć rękę. Po kilku chwilach uspokoiłam się i powiedziałam ze łzami w
oczach:
- Jacek musimy się
rozstać. – powiedziałam nie patrząc mu w oczy.
- Co? Dlaczego?
- Nie jestem gotowa na
związek, nie umiem Cię pokochać. Musisz wiedzieć, że nigdy Cię nie kochałam!
Nigdy! - Jacek nagle posmutniał, opatrzył mi rękę i wyszedł bez pożegnania.
***
Kilka dni
później wpadła w odwiedziny Karolina. Nie mogłam spojrzeć jej w oczy. Byłam zła
na siebie, że w taki sposób zdradziłam przyjaciółkę. Zrobiłam herbatę i
usiadłyśmy do stołu. Nagle zrobiło mi się słabo. Zatoczyłam się i osunęłam na
podłogę. Karolina szybko wezwała lekarza. Kiedy się ocknęłam stała nade mną
jakaś kobieta w białym kitlu.
- Aneczko… no już
lepiej!
- Co się stało? –
zapytałam osłabionym głosem.
- Zemdlałaś, ale to
normalne w Twoim stanie, kochanie.
- W jakim stanie?
- Jesteś w ciąży,
kochanie.
- W ciąży? Boże, nie!
Ja nie mogę być w ciąży! Może się pani pomyliła?!
- Nie kochanie pracuje
w tym fachu już 30 lat i wiem, co mówię, gratuluje!
Lekarka wyszła i zaraz weszła Karolina:
- Ania, co Ci jest?
- Nic poważnego,
pewnie przemęczenie. – nie wiedziałam jak ja teraz spojrzę Karolinie w oczy.
Co ja narobiłam? Kiedy spojrzałam na jej łagodną twarz w oczach pojawiły mi się
łzy.
Po dyżurze pobiegłam od razu do mieszkania. Nie mogłam
powstrzymać się od płaczu. Miałam ochotę wyskoczyć z okna. "I co ja teraz
zrobię? Co ja pocznę? Hubert Ty draniu" - pomyślałam. Musiałam powiedzieć im prawdę. Zwłaszcza
Karolinie. Zastanawiałam się co zrobi jak się dowie? Jak mogłam być taka naiwna. Jacek kochał mnie całym sercem,
a ja go zdradziłam, okłamałam. Myślałam, że Hubert był miłością mojego życia.
Myślałam, że on też mnie kocha, szczerze i oddanie.
***
Nagle
zadzwonił telefon. Usłyszałam głos ojca. Słysząc jego głos rozpłakałam się i
powiedziałam wszystko, co mi leżało na sercu. Ojciec wysłuchał cierpliwie moich
jęków i zaczął mnie uspokajać. Wieczorem leżałam na łóżku i myślałam, jaką
byłam szmatą. Nie nawiedziłam siebie za wszystko. Chciałam
porozmawiać z Jackiem. Chciałam powiedzieć mu wszystko. Bałam się jednak jego
reakcji. Bałam się, że wzgardzi mną i potraktuje jak dziwkę. Ale przecież ja
nią byłam. Poszłam do łóżka z facetem, którego ledwo znałam, bo pokierowały mną
uczucia, zwykłe pożądanie. Wstałam i podeszłam do okna. Paliłam jednego
papierosa za drugim. Nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Nagle przypomniałam
sobie słowa Karoliny: „Nie płacz Aniu …
Wszystko się ułoży”. Pomyślałam sobie „muszę
stawić temu czoło, „muszę powiedzieć im prawdę”. Ale bałam się. Było już
grubo po jedenastej. Ze strachem wykręciłam numer Jacka. Niestety nikt nie
odbierał. Pewnie poszedł do pubu. Pobiegłam tam, czym prędzej z myślą: „Muszę
powiedzieć wszystkim prawdę i zniknąć z ich życia raz na zawsze”. Miałam rację.
Wpadłam do klubu, wzrokiem odszukałam Jacka. Ze łzami w oczach i duszą na
ramieniu podeszłam do stolika.
- Jacek. - popatrzył
się na mnie, a w oczach widoczny był żal.
- Aniu? Co tu robisz?
- Możemy porozmawiać?
– zapytałam nie patrząc na niego.
- Tak, ale nie tutaj,
chodź przejdziemy się. - poszliśmy do parku.
- Jacek … -
zaczęłam cicho - … chciałabym Cię
przeprosić, za wszystko. Wiem, że nie postąpiłam wobec Ciebie uczciwie, ale
teraz wiem, że Ty kochałeś mnie najbardziej ze wszystkich. Muszę Ci powiedzieć,
dlaczego wtedy zerwałam z Tobą kontakt. Jacek ja jestem w ciąży. - Jacek
popatrzył na mnie zdziwiony, ale nie powiedział nic. Zmartwiłam się, ale nie
przestałam i opowiedziałam mu wszystko. Kiedy skończyłam popatrzył na mnie. W
jego oczach widać było strach i gniew. Opuściłam głowę i zaczęłam płakać.
Czułam się okropnie. Myślałam, że zaraz mnie uderzy, albo nawymyśla mi od zdzir
itp. On jednak objął mnie i powiedział:
- Nie bój się, jestem
przy Tobie. Możesz na mnie liczyć. Co za skurwiel z tego Huberta! Obiecuje Ci,
że przy mnie nic Ci nie grozi.
- Jak ja to powiem
Karolinie?
- Chodź!
- Teraz?
***
Dochodziła
pierwsza w nocy. Razem z Jackiem poszłam do mieszkania Państwa Lipińskich. On cały
czas trzymał mnie za rękę, cały czas dodawał mi sił. A ja się bałam, że mnie
zostawi. Już pokochałam tego faceta. Jacek zadzwonił do drzwi mieszkania. Przez
dłuższą chwilę nikt nie otwierał. Już mieliśmy iść, gdy drzwi otworzyła nam
Karolina. Zaspana i z nieładem na głowie dziwiła się naszą nocną wizytą.
- Czy coś się stało,
że budzicie nas o tej porze? Jest pierwsza w nocy!
- Tak Karolino. -
powiedział Jacek wpraszając się do mieszkania, ciągnąc mnie za sobą. W tej samej chwili z sypialni wyszedł Hubert. Przetarł zaspane oczy i spojrzał na mnie.
Jacek zaczął:
- Wybaczcie, że
budzimy Was o tej porze, ale Ania chciała Wam o czymś powiedzieć!
- A nie możesz zrobić
tego jutro? - zapytała zaspana Karolina.
- Nie. Aniu proszę
powiedz im.
Spojrzałam na Karolinę i na Huberta. Popatrzyłam na
Jacka, który cofnął się o krok, zostawiając mnie samą w paszczy lwa. Spojrzałam
na obojętną minę Huberta i ogarnęła mnie złość.
- Jestem w ciąży …
- wydukałam ze strachem.
- Oj to wspaniale, ale
nie mogłaś mi tego powiedzieć jutro rano?
- … z Tobą Hubert! - powiedziałam nie
słuchając już nikogo.
Nagle wszyscy jakoś dziwnie zamilkli. Karolina przetarła
oczy, popatrzyła się na mnie, potem na męża i zażądała wyjaśnień. Hubert stał
jak słup soli i nie wiedział, co ma powiedzieć. Nagle wydusił z siebie:
- To jakieś bzdury …!
- Nie Hubert to nie są
bzdury. Tamtej nocy, kiedy Twoja żona pojechała z Kacprem do rodziców, Ty
przyszedłeś do mnie i wmawiałeś mi, że mnie kochasz i chcesz ze mną być. Nie
obchodziła Cię wtedy rodzina … - i już nikt nie mógł mnie zatrzymać - … Karolino, od dawna kocham Twojego męża. On
zorientował się, co do niego czuję i wykorzystał mnie. Wykorzystał. Wiem, że
teraz mną gardzisz i masz racje. To moja wina. Robiłam wszystko, aby do tego
nie dopuścić, a jednak uległam, zostałam pokonana. Masz prawo być na mnie zła i
wiem, że nie mogę błagać Cię o wybaczenie …
Nie skończyłam gdyż Karolina popatrzyła na mnie, na Jacka i
na Huberta. Ze łzami w oczach otworzyła drzwi i powiedziała:
- Wynoście się …
wszyscy i to już. Nie chce Was tu więcej widzieć. Ty też Hubert. Wynoś się!
- powiedziawszy to trzasnęła drzwiami.
Nagle Hubert zdenerwował się i krzyknął:
- Ty zdziro, sama
chciałaś sex-u, sama mnie uwodziłaś, sama wmawiałaś mi miłość! Tak
wykorzystałem Cię, bo jesteś zwykłą suką!
Nagle zebrałam w sobie całą kobiecą siłę i uderzyłam go w
brzuch. Skulił się i z jękiem na ustach upadł na podłogę. Nie wytrzymałam i
rzekłam:
- Doskonale
wiedziałeś, co do Ciebie czuję. Wiedziałeś również, że jest mi z tym źle.
Dusiłam to w sobie od tamtej nocy. Kochałam Cię szczerze i całym sercem.
Myślałam, że Ty również czujesz coś do mnie. Nienawidzę Cię tak bardzo jak kiedyś kochałam. Żal mi jest
jedynie Karoliny i Kacpra. Wiem, że to również moja wina, bo dałam ponieść się
emocjom. Ale wiedz, Karolina jest moją prawdziwą przyjaciółką. I jeśli mnie
słyszy to niech wie, że jestem szmatą i nigdy nie wybaczę sobie, że tak ją
zraniłam. - nagle drzwi
się otworzyły a w nich stanęła Karolina. Łzy spływały jej jedna za drugą.
Spojrzałyśmy na siebie, ale ja już nie wytrzymałam i wybiegłam z bloku. Jacek
popędził za mną, co sił w nogach.
***
Następnego
dnia obudziłam się na kanapie. Poszłam do pracy, ale nie widziałam Karoliny
tamtego dnia w klinice. Tak było nawet lepiej. Nie mogłabym spojrzeć jej w oczy.
Tamtejszy dzień był dość dziwny. Snułam się po korytarzu i nie mogłam poukładać
myśli w głowie. Nagle poczułam, że kręci mi się w głowie. Zasłabłam. Kiedy się
obudziłam stał przy mnie Jacek. Uśmiechnął się, pocałował mnie czule i zapytał:
- Hej księżniczko. Co
to ma znaczyć?.
Poszłam do mieszkania i położyłam się. Chyba przysnęłam, gdy
się zbudziłam usłyszałam stukanie do drzwi. Wstałam i otworzyłam drzwi. W nich
stał Hubert. Był spokojny. Wparadował do mieszkania, złapał mnie za rękę,
przyciągnął do siebie i próbował pocałować. Zaczęłam się wyrywać. Mocniej
ścisnął mnie za rękę. Najpierw uderzył mnie w brzuch, potem złapał za szyję i
próbował udusić. Zaczęłam ostatkiem sił wołać o pomoc. Zaciskając ręce coraz
mocniej powiedział radośnie:
- Zdychaj suko! –
traciłam siły. Serce biło szybko próbując przytrzymać mnie przy życiu.
Traciłam oddech. Nie mogłam się ruszyć. Nie miałam siły
walczyć. Nie czułam już niczego. Nagle
w drzwiach pojawiła się Karolina z Jackiem. Kiedy zobaczyli, co się dzieje
przystąpili do akcji. Karolina uderzyła go w głowę, jakimś ciężkim przedmiotem.
Ten jak długi upadł na ziemię. Jacek podbiegł do mnie i zaczął mnie cucić. Byłam
już całkiem wyczerpana. Nagle obraz zaczął się rozmazywać i zrobiło mi się ciemno
przed oczami. Obudziłam się
osłabiona około 6-tej rano. Dziecku nic nie zagrażało. Miałam lekkie
niedotlenienie mózgu, jednak nie było to groźne dla mojego zdrowia i życia. Zauważyłam,
że przy łóżku siedzi Karolina. Popatrzyłam się na nią, ale nie mogłam nic
powiedzieć. Nie miałam siły. W oczach zebrały się łzy i wściekłość, żal,
poczucie winy. Miałam tam również prośbę o wybaczenie. Mimo tego, że nie mogłam
mówić, Karolina wyczytała wszystko z moich oczu. Po chwili uśmiechnęła się i
pocałowała mnie w czoło. Ze szpitala wyszłam po jakichś kilku tygodniach.
Huberta zatrzymali i aresztowali. Teraz czaka na proces w więzieniu.
***
Minęło
kilka miesięcy. Hubert został skazany. Karolina stara się o
papiery rozwodowe. Ograniczono mu prawa rodzicielskie zarówno do Kacpra jak i do mojego dziecka.
***
Byłam już w
9-tym miesiącu. Siedzieliśmy z Jackiem na kanapie i nagle poczułam, że właśnie się
zaczęło. Po 14-tu godzinach ćwiczeń na świat przyszła śliczna duża dziewczynka.
Zmęczona zasnęłam. Obudziła mnie pielęgniarka, która przyniosła mi małą do
karmienia. W tym samym czasie do pokoju wszedł Jacek z wielkim bukietem róż i
ślicznym pluszakiem. Za nim weszła Karolina. Miała trochę smutną minę, ale
próbowała to ukryć. Przyniosła ze sobą kosz dziecięcych ubranek.
***
Nagle Jacek
stanął obok mnie. Zdjął kurtkę i przykląkł. Wyciągnął bukiet kwiatów i małe
pudełeczko. Ze zdziwieniem oddalam małą pielęgniarce. Kiedy uchyliłam wieczko,
zobaczyłam piękny pierścionek z brylantem. On wtedy rzekł:
- Wyjdziesz za mnie?
- nie mówiąc nic, popłakałam się. Skinęłam głową, bo nie byłam wstanie wydobyć
z siebie żadnego dźwięku. Oczywiście zgodziłam się.
***
Po kilku
miesiącach odbyło się huczne weselisko. Zjechała się cała rodzina. Szkoda, że
nie mogłaś byś ze mną w tak szczególnym dniu. Tworzymy z Jackiem szczęśliwą
rodzinę. Twoja wnuczka Ewa, rośnie jak na drożdżach i jest bardzo do Ciebie
podobna. Nie wiem jak mogłam nie zauważyć Jacka wcześniej. Już nikt nas
nie rozłączy. Zawsze będziemy razem. Mimo tych przykrych zdarzeń mogę
powiedzieć szczerze, że jest to mężczyzna mojego życia.
***
Mam nadzieję,
że widzisz nas i nie możesz wyjść z podziwu nad urodą swojej wnuczki. Kończę,
ale wiedz, że wkrótce znowu napiszę.
Dziękuję Ci
za wszystko. Kocham Cię … Mamo.
Twoja
córka
Ania