poniedziałek, 20 sierpnia 2012

"Jaskółka"



Zegar na ścianie wskazywał 18:30. Komisarz Patryk Brodnicki siedział przy biurku i porządkował raporty. Przytłumione światło lampki delikatnie oświetlało jego twarz. Kilkudniowy zarost i podkrążone oczy wskazywały na to, że od dłuższego czasu pracował nad trudną sprawą. Za oknem padał śnieg. Chłód przedostawał się do pomieszczenia oplatając jego ciało. Mężczyzna wstał by rozprostować kości. Miał 45 lat. Zmarszczki wokół oczu dodawały mu elegancji. Grafitowe, krótko ostrzyżone włosy i alabastrowa cera, były jego znakami rozpoznawczymi. Na twarzy widniał uśmiech i zaangażowanie. Kochał swoją pracę. Pracował w policji od ponad 20 lat. Pracował w kryminalistyce gdyż zawsze pasjonowała go ta dziedzina. Od dziecka marzył, aby wstąpić do policji. Ojciec komisarza Brodnickiego był antyterrorystą. Zawsze, gdy wracał z akcji opowiadał synowi jak obezwładnił kolejnego napastnika. Mały Patryk z zapartym tchem słuchał jego opowieści i marzył, że w przyszłości pójdzie w ślady ojca. Brodnicki wychował się w dużym mieście i wiedział, jakie niebezpieczeństwa czyhają na niego za rogiem. Zawsze był człowiekiem ostrożnym i opanowanym. Umiał ocenić sytuację i poradzić sobie w każdych warunkach. Miał dużą wiedzę oraz potrafił utożsamić się ze sprawcą przestępstwa. Umiał połączyć małoistotne fakty i rozwiązać zagadkę, która dla wielu kolegów po fachu była zagwozdką. Miał bardzo spokojny, ciepły głos, dzięki któremu potrafił wyciągnąć z każdej osoby niezbędne informacje dotyczące prowadzonej sprawy. Miał duży autorytet wśród podwładnych. Każdy policjant, który miał okazję z nim pracować, opisywał go w samych superlatywach. Był wzorem dla młodych policjantów, których douczał. Miał swój niewyszukany styl, który nadawał mu indywidualny charakter. Przetarte niebieskie dżinsy oraz biała koszula. Nie nawiedził krawatów ani muszek. Na oczach stare Rayban-y i brązowa marynarka na ramieniu. Miał jednak bzika na punkcie butów. Lubił kowbojki, chociaż wiedział, że w tym klimacie nie są one praktyczne. Miał to jednak w nosie. Zawsze robił, co chciał. Co rusz kupował nowe buty. Cieszył się z nich jak dziecko.

***

Chuchnął na dłonie gdyż w pokoju zrobiło się zimno. Mimo dużego chłodu, otworzył szerzej okno i zapalił papierosa. Marlboro czerwone. Innych nie palił. Wiele razy próbował rzucić, jednak nigdy nie był w stanie wytrwać. Nie umiał odmówić sobie porannego papierosa. Po ciężkim dniu, papieros był niezbędnym towarzyszem w powrocie do domu. Wydychając dym papierosa, zamyślił się. Od ponad miesiąca nie mógł poskładać faktów i dowodów, jakie zebrał w sprawie zabójstwa pewnego bankowca. Wiele razy jeździł na miejsce zbrodni i nie mógł znaleźć logicznego wytłumaczenia jak mogło dojść do śmierci tego człowieka. Wiele razy przeglądał dokumentacje oraz raport z sekcji zwłok. Po raz pierwszy nie mógł zrozumieć motywu zbrodni. Intuicja nigdy go nie zawodziła. Umiał postępować według jej wskazówek.

***

Usiadł z powrotem do komputera. Przetarł zmęczone oczy i spojrzał na ekran. Stukot klawiatury przyprawił go o ból głowy. W tle leciała delikatna muzyka ze starego radia, które przywiózł z Rosji pod koniec lat 90. Spojrzał na zegarek. Nagle odezwał się telefon. Po dwóch sygnałach podniósł leniwie słuchawkę.
- Komisarz Brodnicki, słucham?
- Panie komisarzu, ma pan gościa.
- Zaraz kończę pracę. Eh ... dobrze niech wejdzie. – powiedział zmęczonym głosem. Wstał od biurka i podszedł do blatu. Nastawił wodę na kawę, gdyż czuł, że powieki stają się coraz cięższe. Ciekawiło go, kto, chce z nim rozmawiać o tej porze. Niby było jeszcze wcześnie, jednak nie miał ochoty z nikim rozmawiać. Chciał wyjść z biura i pojechać do domu. Do żony. Chciał się do niej przytulić i usnąć trzymając ją w ramionach. Uśmiechnął się, gdy spojrzał na zdjęcie stojące na biurku. Widniała na nim kobieta, w której był zakochany po uszy. Była to Judyta, jego ukochana żona, którą poznał 15 lat temu. Miał z nią dwoje dzieci, 12-letniego syna Konrada i 10-letnią córkę Marysię. Czuł się spełniony, jako mąż i jako ojciec. Wiedział, że dzieci są z niego dumne. Przypomniał sobie, jak poszedł z synem do szkoły, na uroczystość zorganizowaną z okazji dnia ojca. Konrad nie mógł wyjść z podziwu i opowiadał wszystkim kolegom, kim jest i co robi jego tata. Nigdy nie zapomni tego spojrzenia, pełnego dumy i szczęścia.

***

Z transu wyrwał go odgłos pukania do drzwi. Odstawił ramkę ze zdjęciem i powiedział cicho:
- Proszę. – drzwi delikatnie się uchyliły a w nich stanęła kobieta. Miała czerwony płaszcz i kasztanowe długie włosy. Zanim na niego spojrzała minęło kilka minut. Komisarza zaintrygowała ta sytuacja. Kobieta weszła nieśmiałe do środka i stanęła naprzeciwko niego. Nerwowo zgniatała rękawiczkę, którą zdjęła z jednej ręki. W powietrzu czuć było ciężką aurę.
- Przepraszam, że niepokoję o tej porze. – powiedziała po chwili kobieta. Odgarnęła kosmyk włosów, które opadły na policzek.
- Nic nie szkodzi. Proszę, może Pani usiądzie. – pokazał ręką krzesło naprzeciwko biurka. – Napije się Pani czegoś? Jest strasznie zimno na zewnątrz. – zaproponował gdyż widział, że kobieta jest przerażona. Wiedział, że nic z niej nie wyciągnie, jeśli będzie w takim stanie. Miał wrażenie, że gdzieś tą kobietę już widział. Pomyślał, że to zmęczenie stroi mu figle.
- Nie dziękuję.  – usiadła nieśmiale na rogu krzesła. Spojrzała na niego. Miała piękne zielone oczy. Usta małe, ale pełne i namiętne. Lekko brzoskwiniowe i lśniące. Brodnicki zrugał się i opuścił wzrok na swoje dłonie. Nie ukrywał, że kobieta bardzo mu się podobała. Była wyjątkowa.
- Słucham, w czym mogę pomóc? – powiedział i spojrzał na nią ponownie. Zauważył, że nerwowo zagryza usta. Waha się. Widział taką minę wiele razy. Zastanawiała się czy dobrze zrobiła, że tu przyszła. Widział, że miała ochotę wstać i wyjść.
- Czy to Pan prowadzi sprawę zabójstwa Aleksandra Głowackiego? – zapytała nagle z powagą w głosie. Zdziwił się tym pytaniem. Poczuł, że ta kobieta może pomóc mu rozwiązać ową zagadkę. Wyprostował się na krześle i poprawił kołnierzyk koszuli.
- Tak. Nazywam się … - nie pozwoliła mu skończyć, gdyż powiedziała półszeptem.
- Wiem, jak się Pan nazywa. Komisarz Patryk Brodnicki, prawda? – uśmiechnął się gdyż chciał rozluźnić atmosferę. Kobieta jednak nie odwzajemniła uśmiechu. Jej policzki były lekko zapadnięte i miała  worki pod oczami. Miał wrażenie, że przed chwilą płakała. – Przychodzę do Pana gdyż muszę wreszcie powiedzieć prawdę. – spojrzała na niego wystraszonym spojrzeniem. Tajemniczość tej wypowiedzi jeszcze bardziej zaintrygowała mężczyznę. Zieleń jej oczu wydała się Brodnickiemu jeszcze bardziej zielona. Widział, że się boi, nie wiedział jednak, czego.
- Dokładnie. Proszę się uspokoić. – powiedział i podał jej szklankę wody. – Może, wezmę płaszcz. – stanął za nią i zdjął płaszcz z jej ramion. Przypadkowo dotknął jej włosów. Były delikatne i lśniące. Poczuł coś w stylu pożądania jednak powstrzymał tą myśl. Usiadł z powrotem do biurka i wyciągnął z dolnej szuflady dyktafon. Szare, nie zbyt duże urządzenie, marki Sony, postawił na blacie biurka.
- To ja zamordowałam Aleksandra Głowackiego. – powiedziała nagle kobieta, nie patrząc na Brodnickiego. Miała zachrypnięty głos. Łzy napłynęły do oczu. Mężczyzna wyprostował się i nie mógł uwierzyć w to, co słyszy. Myślał, że się przesłyszał.
- Słucham? – nie mógł uwierzyć, że tak delikatna kobieta mogła zabić kogokolwiek, a zwłaszcza tak silnego mężczyznę.  
- Musiałam tu przyjść, ponieważ męczy mnie poczucie winy. Nie mogę spać po nocach.
- Dobrze, chwileczkę. Proszę się uspokoić. Zaraz wszystko mi Pani powie. – włączył dyktafon i powiedział ponownie swoim spokojnym, ciepłym głosem – Jak się Pani nazywa?
- Nazywam się Paulina Janicka - Richardson. – powiedziała i łza popłynęła po policzku rozmazując na nim tusz.
- Kiedy się Pani urodziła?
- 16 marca 1978 roku.
- Gdzie Pani mieszka i czym się zajmuje?
- Mieszkam w Warszawie i … - tu zawiesiła głos - … i pracowałam w banku.
- Dobrze. Pani Paulino, proszę powiedzieć co Pani wie o sprawie? – musiał zadać te pytania. Nie znosił ich. Nie cierpiał tych wszystkich procedur i wytycznych, ale nie miał wyjścia. – Czemu twierdzi Pani, że to Pani jest osobą, która zamordowała Aleksandra Głowackiego? – po zadaniu tego pytania stwierdził, że jego składnia jest tragiczna. Zawsze starał się mówić poprawnie i logicznie. Tym razem nie potrafił.
- Ponieważ, to jest prawda. To ja zabiłam Głowackiego. – powtórzyła. Miał ochotę ją przytulić. Nie mógł patrzeć w jej oczy więc raz po raz spoglądał w monitor komputera.
- Proszę powiedzieć, co się stało? – kobieta nie odpowiedziała. Na kolanach trzymała dużą torbę z czerwonej skóry. Po chwili niezręcznej ciszy otworzyła ją i wyjęła plastikową, przezroczystą siatkę, w której był schowany nóż. Położyła siatkę na biurko i spojrzała na mężczyznę.
- To jest nóż, którym zabiłam Głowackiego. – Brodnicki spojrzał na dowód zbrodni. Raport sekcji zwłok mówił wyraźnie, że zamordowany zginął od ciosu nożem. Otworzył szerzej oczy i obserwował reakcję kobiety. Zauważył na nożu ślady zaschniętej krwi. Ostrze zalśniło od blasku lampki. – Miałam dość tego co ten człowiek mi robił. On zatruł mi życie. Zniszczył mnie fizycznie i psychicznie. Spowodował, że moje małżeństwo było na skraju rozpadu. – tym razem popłakała się. Brodnicki siedział i nie dowierzał. Miał wiele takich spraw i wiele razy słuchał takich samych zdań. Tym razem jednak miał uczucie, że współczuje tej kobiecie. dziwnym trafem, zaczęło mu na niej zależeć. Odłożył siatkę z dowodem na bok i powiedział spokojnie:
- Proszę powiedzieć kiedy się to zaczęło? - pierwszy raz nie wiedział jak zacząć przesłuchanie.
- Wszystko zaczęło się półtora roku temu. Przeprowadziłam się z mężem do Warszawy i szukałam pracy. – co chwila zawieszała głos, jednak Brodnicki nic nie mówił tylko pozwolił aby spokojnie opowiedziała swoją historię. – W Internecie znalazłam ogłoszenie, że szukają pracownika do jednej z placówek banku. Skończyłam studia bankowości w Cambridge i mam duże doświadczenie w pracy w banku. Robiłam praktyki w bankach w Wielkiej Brytanii. Tam też poznałam swojego męża George'a. – otarła łzę. – Pomyślałam, że warto spróbować. Wiedziałam, że to moja szansa. Pojechałam na spotkanie. Przywitał mnie bardzo uprzejmy kierownik. Aleksander Głowacki. – przełknęła nerwowo ślinę. – Udało mi się i przyjęli mnie. Byłam bardzo szczęśliwa. Aleksander był bardzo uprzejmy, pomocny, zawsze mogłam się do niego zwrócić gdybym czegoś nie wiedziała. Była taka zasada, że pracownicy mówili do siebie po imieniu. Bardzo mi się to podobało. W pewnym momencie zauważyłam, że Aleks kręci się wokół mnie i cały czas sprawdza co robię. Na początku myślałam, że jest to standardowa procedura. Sprawdza czy dobrze wykonuję swoją pracę. Byłam menadżerem do spraw kadrowo-płacowych. Był chętny do pomocy, zawsze gdy go o coś prosiłam to się godził. Było mi to na rękę jednak nie spodziewałam się, że tak to się skończy. – tu urwała. Westchnęła głośno i wyciągnęła chusteczkę z torebki.
- Co było dalej? – zapytał Brodnicki obserwując jej zgrabne ruchy.
- Kiedyś poprosił mnie do gabinetu i powiedział, że jestem jego najlepszą pracownicą. Byłam uradowana, że docenia moją pracę. Potem zaczęłam dostawać kwiaty, prezenty, premie co jakiś czas. Kiedyś zauważyłam, że wpłacił mi na konto większą sumę pieniędzy niż było to zawarte w umowie. Poszłam więc do niego by tą sprawę wyjaśnić. Powiedziałam że nie przyjmę tych pieniędzy i oddałam nadwyżkę. Wtedy chwycił mnie o tutaj … – pokazała swoją talię - … powiedział, że jestem najpiękniejszą kobietą i chce abym była tylko jego. Starałam się wyrwać jednak zaczął mnie całować i … - widać było, że wstyd jej za to co mówi - … dotykać mojego biustu. Udało mi się uwolnić. Powiedziałam, żeby więcej tego nie robił i wyszłam. Następne miesiące były okropne. Co rusz mnie kontrolował, podważał moje decyzje i polecenia. Podjudzał pracowników przeciwko mnie. Sprawdzał mi komputer. Zarzucał mi, że kradnę. Ośmieszał na każdym kroku. Dzwonił do mnie w nocy i chciał załatwiać jakieś sprawy. Śledził mnie i nagabywał. Próbował namówić mnie na wyjazd jednak bałam się, że coś się stanie i nie będę mogła tego powstrzymać. Wpraszał się do nas do domu. George nic nie podejrzewał. Próbowałam mu powiedzieć, ale się wstydziłam. Był przekonany, że Aleks robi to z dobrego serca. Mylił się. – łzy spływały po policzkach. Mężczyzna miał ochotę otrzeć te łzy i pocałować te delikatne policzki. Musiał się pilnować aby nie zrobić głupstwa. Z każdym słowem, serce bolało go jeszcze bardziej. Nie mógł uwierzyć, że musiała przeżywać to wszystko sama. Dziwił się sam sobie, że tak to wszystko przeżywa. Podczas swojej 20-letniej kariery miał do czynienia z setkami takich spraw. Współczuł tym kobietom, oczywiście, jednak nigdy nie czuł tego co teraz. Nie czuł takiego zaangażowania, takiej niemocy. Praca w policji spowodowała, że miał znieczulicę na wiele spraw. Wszystkie emocje ludzkie, z jakimi się spotykał spływały po nim jak po kaczce. Nie zadręczał się nimi. Były, ale nie były tak istotne. Ona zmieniła to wszystko. Sam nie wiedział czemu tak się stało. Poprawił się na krześle i nerwowo czekał na dalszy ciąg tej historii, mimo że wiedział jaki on będzie. - Pewnego dnia nie wytrzymałam i powiedziałam mu co o tym wszystkim myślę. Nie ukrywałam, że miałam go dość. Miałam w nosie, że może mnie zwolnić. On jednak nie traktował mnie poważnie. Powiedział, że pracując tu jestem jego własnością i może robić ze mną co chce. Pamiętam, że zamknął wtedy drzwi na klucz. Przestraszyłam się. Nigdy nikogo się tak nie bałam jak jego. – nie mogła powstrzymać łez. Ciężko było jej złapać oddech. Widział, że cała drży. Okno było zamknięte, więc nie było to spowodowane chłodem.  
- Co było dalej? – musiał zadać to bezsensowne pytanie aby wiedziała, że ją słucha. Wiedział również, że nie ma ono sensu. Wiedział dokładnie jaki będzie ciąg dalszy. Nic nie powiedział tylko przyglądał się jej uważnie. Róż na policzkach sprawiał, że jej skóra wydawała się bardzo gładka. Chciał jej dotknąć. Zbeształ się za tą myśl.
- Niestety, musiałam wyjechać z Aleksem w interesach. Bardzo tego nie chciałam. Broniłam się przed tym. Usprawiedliwiałam się chorobą córki i innymi argumentami. Nie dało to żadnych efektów. Pojechaliśmy do Gdańska. Podpisywaliśmy kontrakt na duże pieniądze. Mimo, moich obaw, Aleks zachowywał się normalnie. Pojechaliśmy tam na trzy dni. Mieliśmy dwa oddzielne pokoje hotelowe. Pewnego wieczoru, gdy brałam prysznic, usłyszałam pukanie do drzwi. Owinęłam się w szlafrok i poszłam otworzyć. W nich stał Aleks. Wszedł do pokoju bardzo gwałtownie i trzasnął drzwiami. Podszedł do mnie i … - koszmar tamtej nocy, był wyrysowany na jej twarzy. Brodnicki nic nie mówił tylko słuchał. Wszystko zaczęło mu się układać w logiczną całość. Nie mógł pozbyć się myśli o jej pięknych, kasztanowych włosach. Czuł zapach jej ciężkawych perfum i delektował się nimi po cichu. Nie mógł się zdradzić. - … zerwał ze mnie szlafrok. Stałam przed nim całkiem naga. Próbowałam się zakryć jednak on chwycił mnie za ręce i ścisnął mocno. Powiedział, że teraz jestem już tylko jego. Zaczął mnie całować po szyi … – mówiła to z takim obrzydzeniem, że az jemu zrobiło sie niedobrze. Wstydziła się tego, więc co chwila zawieszała głos.  - … zaczęłam krzyczeć. Zagroził mi, że jeśli się z nim nie prześpię … zniszczy karierę mojego męża. Widzi Pan, George jest bardzo znanym politykiem. Ma bardzo dobrą reputację i duży szacunek wśród swoich wyborców. - Brodnicki znał to z autopsji – Groził mi, że powie mu o naszym „romansie” i doprowadzi do tego, że mnie zostawi i nigdy nie odbuduje swojej reputacji. Nie mogłam na to pozwolić. Kocham męża, jednak nie mogłam zrobić tego czego on oczekiwał. Rozumie, mnie Pan? – spojrzała na mężczyznę dziecinnym spojrzeniem. Urzekło go to jednak nic nie powiedział.
- Oczywiście, że rozumiem. Proszę mówić dalej. – wstał i nalał jej wody do szklanki. Wiedział jednak, że pomogłaby jej setka. Kobieta ocierała łzy, gdyż wspomnienia tamtych chwil nie dawały jej spokoju. Chciała się uwolnić od wspomnień z przeszłości. Brodnicki czuł, że musi jej pomóc. Najpierw musiał wysłuchać jej do końca. Podszedł do komody, która stała w drugim końcu pokoju. Nalał odrobinę wódki i podał ją kobiecie. – Proszę to wypić. – uśmiechnął się. Mimowolnie musnął jej rękę. Była gładka i chłodna. Przeszył go dreszcz. Spojrzał na zegar aby nie myśleć o jej delikatnej skórze. Kobieta niewiele myśląc zrobiła to co jej poradził. Skrzywiła się i zaczęła mówić ponownie. Usiadł naprzeciwko niej i uważnie słuchał.
- Zaczęłam wyzywać go od szaleńców, oplułam go. Musiałam się jakoś bronić. Zaczęłam się wyrywać, szarpać. Kopnęłam go w krocze. Upadłam na podłogę. Nie miałam jednak siły wstać. Serce mnie bolało. Kręciło mi się w głowie. Czułam, że świat kręci się coraz szybciej. Nie wiedziałam co się dzieje. Pamiętam tylko, że obudziłam się naga … - otarła łzę - … w jego łóżku. Nie mogłam powiedzieć żadnego słowa. Usta miałam zaklejone taśmą. Czułam ból na całym ciele. Zauważyłam, że śpi obok mnie. Nie mogłam się ruszyć. Czułam obrzydzenie do tego człowieka. Nienawidziłam go ze wszystkich sił. Wróciliśmy do Warszawy. Następny miesiąc był dla mnie koszmarem. Mąż nie rozumiał co się ze mną dzieje, a ja nie umiałam powiedzieć mu co się stało. Nie byłam wstanie tego opisać. Chciałam się zabić. Kilka razy chciałam popełnić samobójstwo. – tu odsłoniła rękaw złotego swetra. Na prawym nadgarstku widoczna była świeża blizna. Gdy mężczyzna to ujrzał, nie mógł powstrzymać złości. Nie mógł uwierzyć jak człowiek może tak zniszczyć drugiego człowieka. – Wiele razy chciałam się zwolnić, jednak za każdym razem on śmiał mi się w oczy i darł moje wypowiedzenie. Robiłam wszystko, aby jak najszybciej mnie zwolnił. Myliłam pracowników, przelewałam sobie więcej pieniędzy niż zazwyczaj, nie dopilnowywałam swoich obowiązków. Proszę mi wierzyć, jestem bardzo poukładana i zawsze dobrze wykonuje swoje obowiązki. Aleks zaczął opowiadać w pracy ... jaka jestem cudowna w łóżku … jak go podniecam … jak … . W końcu te plotki dotarły do mojego męża. Aleks był tak bezczelny, że powiedział o tym mojemu mężowi. Powiedział mu, że od dłuższego czasu z nim sypiam. Powiedział, mu, że sypiam również z innymi pracownikami i dzięki temu mam taką pozycję. Pokazał mu zdjęcia, z naszego wyjazdu do Gdańska. Pokazał mu zdjęcia, na którym leżę naga w łóżku, a on obok mnie. Nie umiałam mu tego wyjaśnić. nie umiałam mu tego powiedzieć. Wszyscy mieli mnie za szmatę. Mój mąż również. Nie wierzył kiedy starałam się wytłumaczyć. Nie chciał słuchać kiedy mówiłam, że nic mnie z nim nie łączy. – nie powstrzymywała już łez. Nie chciała już dłużej udawać że wszystko jest w porządku. Gdyby nie dzieliło ich biurko Brodnicki by ją przytulił. Otarłby te łzy. Powiedziałby, że dobrze zrobiła, że zatłukła tego gnoja. Nie mógł jednak tego zrobić. Nie mógł znieść myśli, że zmagała się z tym problemem od półtora roku. Był również zły na nią, że wcześniej nie zawiadomiła policji. Czuł wściekłość, że nic nie wiedział wcześniej. Czuł również, że za bardzo się w to angażuje. Wiedział, że w domu czekają na niego żona i dzieci. Nie mógł jednak pozostawić tej kobiety samej sobie. Nie został policjantem tylko po to aby łapać bandytów. Został nim po to aby pomagać takim ludziom jak pani Paulina. To on musiał być silny i nieugięty. On musiał rozwiązać sprawę. On musiał być ostoją i dawać nadzieję, że wszystko dobrze się skończy. Właśnie … nadzieja. To ona sprawiała, że wiele spraw zostało rozwiązanych.
- Jak zareagował Pani mąż, na wieść o rzekomym romansie? – zapytał gdyż był tego ciekaw. Chciał wiedzieć jaki jest George. Spojrzał w jej zielone oczy i czekał na odpowiedź. Nie chciał ujawniać, że bardzo go to interesowało. Nigdy tak się nie zachowywał. Nie wiedział czemu tak się zaangażował w tą sprawę.
- George, uwierzył w plotki o moim romansie z Aleksem. Wyprowadził się z domu. Złożył pozew o rozwód. Nie chciał mnie znać. Uważał, że go zawiodłam, że zraniłam jego uczucia. Nie umiałam powiedzieć mu, że Aleks mnie zgwałcił … - całe jej ciało drżało. Brodnicki słuchał i zastanawiał się co on by zrobił w takiej sytuacji. Nigdy się nad tym nie zastanawiał. Ufał żonie, ona ufała jemu. Jednak czy byłby w stanie znieść romans żony? Czy gdyby się dowiedział o takim zdarzeniu, zachował by się tak jak George. Sam tego nie wiedział. - … nie mogłam mu powiedzieć. Nie potrafiłam. Brzydziłam się własnego ciała. Nie chciałam z nim sypiać. Nie mogłam. Nie mogłam.
- Jak doszło do morderstwa Pana Głowackiego? – musiał o to zapytać. Musiał się w końcu dowiedzieć jak ona to zrobiła, że nikt jej nie widział. Chciał sobie wyobrazić tą chwilę. Jednak nie potrafił. Wiedział jak musiała żyć przez cały ten czas. W strachu, niepewności. Nagle zrobił coś czego nie planował. Wyłączył dyktafon. Oparł się o krzesło i czekał na odpowiedź.
- Dlaczego wyłączył Pan dyktafon? – zapytała zdziwiona kobieta. – Nie chcę się ukrywać. Muszę ponieść karę. Proszę go włączyć. – powiedziała stanowczo. Powaga jej wypowiedzi, spowodowała, że przez plecy Brodnickiego przeszedł dreszcz. Nie spodziewał się takiej reakcji.
- Chciałem pomóc. – próbował się wytłumaczyć ze swojego zachowania. Czuł się z tym dziwnie, jednak nie było najgorzej.
- Dziękuje, jednak ja nie potrzebuję takiej pomocy. Proszę mnie wysłuchać. – nie powiedział nic więcej tylko opuścił wzrok i czekał na dalszy ciąg historii. Włączył ponownie dyktafon. Czuł się jak dzieciak, który narozrabiał. – Było to w czwartek. Dokładnie to pamiętam. Udało mi się porozmawiać z George'm. Nie powiedziałam mu oczywiście o tym, co zrobił mi Aleks. Dzięki Bogu, uwierzył mi. Mąż wyjechał do Anglii. Miał ważne posiedzenie. Miałam do niego dolecieć za kilka dni. Córka poleciała z mężem, bo miała wolne w szkole. Mam córkę, wie Pan? To jest Jenny. – wyciągnęła z portfela małe szkolne zdjęcie i pokazała je komisarzowi – Ma 10 lat. Dojrzewa i bywa bardzo nieznośna. – tu uśmiechnęła się. Po raz pierwszy ujrzał jej uśmiechniętą twarz. Rozjaśniła się, stała się bardziej promienna. Ucieszyło go to. – Pamiętam, że pod wieczór do nas do domu przyszedł Aleks. Wszedł do środka i zaczął się do mnie przystawiać. Próbowałam wyrzucić go z domu. Krzyczałam. Myślałam że ktoś mnie usłyszy. Miałam nadzieję, że ktoś mi pomoże. Niestety byłam sama na osiedlu. Wszyscy gdzieś wyjechali. Mimo to wołałam, prosiłam aby sobie poszedł. On stanowczo stał w drzwiach i śmiał mi się w twarz. Paraliżowało mnie to. Nie mogłam zrobić żadnego ruchu. Mówił, że jestem tylko jego i że zaraz mi pokaże co to znaczy. Złapał mnie i przyciągnął do siebie. – znowu zawiesiła głos. Wszystko powróciło. Łzy wskazywały na to, że nie ma siły walczyć z tym dalej. – Trzymał mnie tak mocno, że nie mogłam złapać tchu. Serce mi biło jak szalone. Próbowałam się uwolnić i zadzwonić na policję ale nie pozwolił mi na to. Zaciągnął mnie do kuchni. Zaczął mnie rozbierać. Włożył rękę w stanik … Boże jak o tym pomyślę. – płakała. – Włożył kolano między moje nogi, nie mogłam nic zrobić. Nagle zauważyłam na blacie nóż. – tu przerwała i spojrzała na plastikową siatkę.
- Ten nóż? – zapytał śledząc jej spojrzenie. Uniósł siatkę i spojrzał na przedmiot. Kątem oka spojrzał na jej twarz. Znowu była napięta i smutna. Miał już dość tego przesłuchania. Nie chciał jednak wzbudzić w niej wrażenia, że jej nie słucha. Zaufała mu. Musiał doprowadzić to do końca. Tego od niego oczekiwała. – Tak. Kiedy mnie rozbierał chwyciłam go i wbiłam w plecy. Nie wiem ile razy. Raz, dwa, może cztery. Nie wiem. Czułam, że wreszcie jestem wolna. On tylko spojrzał na mnie błagalnym spojrzeniem i osunął się na podłogę. – mówiła, a jej wzrok był zawieszony w czasoprzestrzeni. Mówiła wolno, nie płakała. Nie mówiła jak ktoś komu żal. Triumfowała. Wygrała. Brodnicki widział to na jej twarzy.
- Znaleźliśmy ciało, Pana Głowackiego, w stawie w pobliskim parku. Jak udało się Pani zanieść ciało? Nikt Pani nie widział? – nie mógł wyjść z podziwu jak tak drobna kobieta mogła zrobić coś takiego. Nie dziwił się. Był zachwycony jej reakcją. Nigdy nie popierał morderstwa. Tym razem było inaczej. W duchu bardzo się cieszył, że to zrobiła.
- Nie. Gdy zorientowałam się, że Aleks nie żyje, postanowiłam pozbyć się ciała. Miałam jednak zagwostkę jak mam to zrobić. Miałam to szczęście, że wszyscy sąsiedzi wyjechali. Zawinęłam jego ciało w stary dywan i wsadziłam do samochodu. – nie patrzyła na niego.
- Jak udało się Pani go podnieść?
- Wie Pan, nie wiedziałam, że kobieta tak może zareagować. Dostałam takiej nadludzkiej siły. Wiem, myśli Pan pewnie, że jestem zimną suką, której nie jest żal człowieka. – chciał powiedzieć, że wcale tak nie myśli jednak nie dała mu dojść do słowa. – Wiem, że pewnie każda kobieta, która do Pana przychodzi z taką sprawą mówi to samo. Ja to powtórzę. Nie mogłam inaczej.  Musiałam się bronić. Nie mogłam już znieść ciągłych telefonów, ciągłej kontroli. Ciągle za mną chodził, ciągle mnie prześladował. Wywoływał we mnie niechęć do samej siebie. Uwierzyłam, że jestem do niczego i jestem tylko od dawanie dupy. Nie mogłam sobie poradzić z gwałtem. Nie wie Pan jak to jest gdy mąż chce się ze mną kochać a ja nie mogę. Nie umiem spojrzeć na niego jak na mężczyznę. Boję się. Brzydzę się. Jego. Własnego ciała. Boję się bólu. Boję się, że powtórzy się to co wtedy. Wiem, może to obsesja, jednak nie umiem już żyć inaczej. Miałam dość ciągłej kontroli. Bałam się, że on skrzywdzi moich bliskich. Widziałam jak on patrzy na Jenny. Matka to widzi. Co ja miałam powiedzieć córce?, gdy pytała, co mi jest? Miałam powiedzieć jej prawdę? Ona jest jeszcze dzieckiem. Co miałam powiedzieć, rodzicom? Że do niczego się nie nadaję? Czuje się jak dzwika, wiem Pan? Tak właśnie się czuję. Jestem nikim. Żałuję, że wcześniej nic z tym nie zrobiłam. Nie wiem sama czemu. Żałuję, że pozwoliłam aby taka sytuacja miała miejsce. – mówiła to w wielkim żalu a łzy spływały strumieniem. Już ich nawet nie wycierała. Pozwalała aby tusz oblewał jej delikatne policzki. Brodnicki czuł w środku dziwny smutek. Czuł, że jej słowa wirują w jego głowie. Chciał coś jej powiedzieć jednak nie potrafił. Po raz pierwszy nie potrafił pocieszyć ofiary. Ona była ofiarą. Wiedział to doskonale mimo to, że jej zeznania mówiły co innego. Nagle rozległ się dźwięk telefonu. Kobieta przerwała i wpatrywała się w mężczyznę czekając na jego reakcję. Brodnicki podniósł słuchawkę i przycisnął przycisk przerywając połączenie. Nie chciał aby ktoś mu teraz przeszkadzał. Słuchał jej z zapartym tchem. Jej zachrypnięty głos stawał się bardziej stonowany, bardziej spokojny. Jakby opowiadała bajkę. Nie wierzył, że mówi o morderstwie. Spojrzał na nią i dał jej zezwolenia do kontynuowania. Założyła kosmyk włosów za ucho. Spojrzała na paznokcie i powiedziała spokojnie – Nie żałuję jednak, że użyłam tego noża. Gdybym miała zrobić to jeszcze raz, nie wahałabym się tak długo. Nie wie Pan, jak to jest jak się nie wie co się zaraz z Tobą stanie. Nie wie Pan, co czułam patrząc na tego człowieka. Wiedziałam, że jeśli nic nie zrobię on dalej będzie zatruwał mi życie. Powie Pan, powinna pójść Pani na policję. Myśli Pan, że nie chciałam? Myśli Pan, że nie próbowałam. Jednak nie byłam w stanie. Skoro nie powiedziałam o tym własnemu mężowi, którego kocham, i z którym jestem od 10 lat to jak mogłam powiedzieć o tym komuś kogo nie znam. Jak miałam opisywać to wszystko co przeżyłam. Nie mogłam przyznać się przed samą sobą, że zostałam zgwałcona. Zawsze słyszałam o gwałtach, ale nigdy nie spodziewałam się, że spotka to mnie. Wiem, mówię nie składnie i trochę bez sensu, ale musi Pan zrozumieć, że nie było dla mnie łatwe aby tu przyjść.
- Rozumiem. – musiał coś powiedzieć. – Co się stało po tym, jak zostawiła Pani ciało, Pana Głowackiego, w stawie?
- Wiedziałam, że będziecie szukać narzędzia, więc zabrałam go ze sobą. – opuściła wzrok.
- Nie rozumiem jednej rzeczy. – zaczął Brodnicki. – Jak udało się Pani wejść do parku i nie wzbudzić niczyjej uwagi?
- Sama nie wiem. Wtedy miałam wrażenie, że Bóg jest po mojej stronie. Szczerze powiedziawszy nie wiem jakim cudem dotarłam do parku. Nie pamiętam tego. – pewne zdania nie trzymały się kupy jednak pominął ten fakt.
- Nie znaleźliśmy śladów stóp na trawie. Był październik. Jak Pani to zatuszowała?
- W pośpiechu nie założyłam szpilek, jak mam w zwyczaju. Byłam w kapciach.– skinął głową, że zrozumiał. Już chciał zadać kolejne pytanie gdy kobieta wyprostowała się i powiedziała – Jeśli chce Pan wiedzieć gdzie byłam przez ten czas, to Panu powiem. Tego samego wieczoru poleciałam do męża do Anglii. Udało mi się znaleźć samolot. Zabrałam rzeczy, które widziałam na wierzchu. Mąż się zdziwił, gdy zadzwoniłam do niego z informacją że jestem w Londynie. – tu urwała. Poprawiła rękaw swetra i spojrzała na paznokcie. Miała krótko przycięte, czerwone paznokcie. Na lewym nadgarstku miała złotą bransoletkę z jaskółką. Zapamiętał ten element.
- Piękna bransoletka. – powiedział i spojrzał na jej pełne usta.
- Dziękuję. – odparła.
- Co ta jaskółka oznacza?
- Wolność. Widzi Pan. Przez całe półtora roku czułam się jak w klatce. Nie mogłam się wydostać. Nie mogłam oddychać. Tęskniłam za tym, że nikt mnie nie osądza. Nikt mnie nie śledzi. Tęskniłam za spokojem ducha. Wolność. Myśli Pan, że zgłupiałam do reszty, przecież pójdzie za kratki. Może i będę w więzieniu, ale mam wolną duszę. Wiem, że zrobiłam słusznie.
- Rozumiem. – powiedział i uśmiechnął się delikatnie. – Muszę zadać Pani jeszcze jedno pytanie. Czy ktoś wie o tym zdarzeniu? – wiedział, że czas na to pytanie. Chciał to usłyszeć.
- Tak. W końcu zdobyłam się na odwagę i powiedziałam wszystko mężowi. To on mnie tu przysłał. On namówił mnie, że powinnam przyjść i powiedzieć prawdę. Nie chcę, aby niewinny człowiek trafił do więzienia.
- Rozumiem. Czy chce Pani coś dodać do swoich zeznań? – chciał wyjść z biura i pojechać do domu. Chciał zniszczyć taśmę i wymierzyć sprawiedliwość po swojemu. Czuł, że wsadzając ją za kratki postępuje nie słusznie. Ona tam nie pasowała. Była zbyt delikatna. Nie mógł wyobrazić sobie tej drobnej kobiety w więzieniu. Chciał wyrzucić ten dyktafon przez okno. Chciał wypuścić ją do domu, aby powróciła do poprzedniego życia. Nie mógł jednak tego zrobić. Musiał zakończyć sprawę. Musiał postąpić według procedur, których tak nie znosił. Postanowił jednak, że mimo wszystko, doprowadzi aby dostała jak najmniejszą karę.
- Dobrze. W związku z tym muszę zatrzymać Panią, do wyjaśnienia. Mam nadzieję, że ma Pani dobrego adwokata? – nie mówił do niej jak policjant. Mówił do niej jak mężczyzna mówi do kobiety. Czule, z troską. Chciał wiedzieć, czy ma kogoś kto będzie ją bronić.  Chciał wiedzieć, czy będzie bezpieczna.
- Tak. Mam adwokata. Dziękuję Panie Komisarzu. Dziękuję, że wysłuchał Pan tego co miałam do powiedzenia. – spojrzała na niego, zapięła torbę i wstała. Brodnicki podszedł do korytarza, na którym siedział młody policjant.
- Krzysztofie, pozwól. – ten zerwał się na równe nogi i poszedł za przełożonym. Otrzymał polecenia od komisarza. Już chciał wyciągnąć kajdanki, gdy Brodnicki rzekł z impetem – Nie trzeba. Pani nie będzie stawiała oporu. Pani płaszcz. – podał jej płaszcz i widział jak jej cień znika w posterunkowej celi. Było mu szkoda tej kobiety. Zastanawiał się czy nie zmarznie w tej celi. Było przecież strasznie zimno. Po chwili krzyknął za funkcjonariuszem. – Krzysztofie, zaczekaj. Pani Paulino, proszę jechać do domu.
- Ale jak to? – wyraźnie się zdziwiła. Nie spodziewała się tego po nim. Sam się tego po sobie nie spodziewał. – Jestem przecież winna morderstwa. – stwierdziła fakt.
- Wiem. Ufam Pani. – powiedział i zbliżył się do niej. Wciąż czuł zapach jej ciężkawych perfum. – Proszę się stawić w poniedziałek z samego rana. Będę na Panią czekał. – powiedział z uśmiechem. Pozwolił koledze odejść i powiedział jej odwracając się na pięcie. – Spokojnej nocy. Dobranoc. – i zamknął drzwi pokoju. Widział, że kobieta stoi i nie dowierza w jego słowa. Brodnicki usiadł przy biurku i zastanowił się, czy dobrze zrobił. Starał się uspokoić myśli. Po chwili spojrzał na zegar. Było wpół do dwunastej. Gdy spojrzał na nóż w foliowej siatce miał mieszane odczucia. W głębi duszy bał się, że ona się nie zjawi. No, nie było odwrotu. Wyłączył komputer, schował dyktafon do szuflady. Dostrzegł, że nie zrobił sobie w końcu tej kawy. Nagle odezwała się komórka:
- Gdzie Ty jesteś? – zapytała kobieta z telefonu.
- Już jadę do domu, kochanie. Nie martw się.
- Już się bałam. Czekam na Ciebie.
- Nie musisz. Idź spać. Judytko?
- Tak?
- Kocham Cię, wiesz?
- Wiem. Ja Ciebie też. Wracaj szybko. – rozłączył się i wzdychając głęboko wyszedł z budynku.  Wyszedł na zewnątrz i poczuł zimny powiew wiatru na policzkach. Teraz był pewien, że postąpił dobrze. Po raz pierwszy od kilku godzin, poczuł, że wszystko się ułoży. Intuicja podpowiadała mu, że ta kobieta jest na tyle silna i stawi czoła karze. Wiedział, że nie będzie ona wysoka. Był z niej dumny. W głębi serca cieszył się, że przyznała się do winy. Wiedział, że bała. Wiedział, że ma sobie za złe, że nie zrobiła nic wcześniej.  Czuł, że jego dusza też jest wolna. Nigdy wcześniej nie czuł tego. Nie czuł takiego spokoju. Opatulił szyję i udał się do samochodu. Odjechał. W pamięci wciąż miał jednak symbol z jej bransoletki. Pamiętał jej delikatny uśmiech, gdy na nią spoglądała. Była wolna. Miała wolną duszę. Była jak jaskółka. 

K O N I E C

czwartek, 16 sierpnia 2012

"O Tobie śnię"


Dlaczego tak ciągle jest
że o Tobie śnię?
Nie umiem sobie poradzić z tym.
Ciągle Ty w moich snach pojawiasz się
Wtedy cała drżę.

          Ref.      Proszę Boga o odpowiedź.
                      Proszę o to by powiedział mi,
                      Czemu znów w snach widzę Twoją twarz?
                      Czemu o Tobie, czemu o Tobie śnię?

Ja to wiem i Ty to wiesz, że gdy 
nie ma Ciebie przy mnie to 
moje serce przestaje bić. 
Ciągle szuka Cię. Ciągle szuka Cię.
A jak znajdzie ... cieszy się, cieszy się i chce pamiętać Cię.             
Wtedy właśnie wiem, czemu o Tobie śnię, 
o Tobie śnię. O tak właśnie wiem.

          Ref.      Proszę Boga o odpowiedź.
                     On mi mów, że to prosta rzecz,
                      że po prostu kocham Cię i o Tobie,
                      o Tobie śnie, o Tobie ciągle śnie. 

Kochany o Tobie śnie, ciągle.
Kochany, ale wiem już, czemu tak jest.
Bo kocham Cię całym sercem swym,  
tak bardzo kocham Cię kocham Cię.

          Ref.      Proszę Boga o odpowiedź
                     On mi mów, że to prosta rzecz,
                      że po prostu kocham Cię i o Tobie,
                      o Tobie śnie, o tobie ciągle śnie. x 2