Zegar na ścianie wskazywał 18:30. Komisarz Patryk Brodnicki
siedział przy biurku i porządkował raporty. Przytłumione światło lampki delikatnie
oświetlało jego twarz. Kilkudniowy zarost i podkrążone oczy wskazywały na to,
że od dłuższego czasu pracował nad trudną sprawą. Za oknem padał śnieg. Chłód przedostawał
się do pomieszczenia oplatając jego ciało. Mężczyzna wstał by rozprostować
kości. Miał 45 lat. Zmarszczki wokół oczu dodawały mu elegancji. Grafitowe,
krótko ostrzyżone włosy i alabastrowa cera, były jego znakami rozpoznawczymi.
Na twarzy widniał uśmiech i zaangażowanie. Kochał swoją pracę. Pracował w
policji od ponad 20 lat. Pracował w kryminalistyce gdyż zawsze pasjonowała go
ta dziedzina. Od dziecka marzył, aby wstąpić do policji. Ojciec komisarza
Brodnickiego był antyterrorystą. Zawsze, gdy wracał z akcji opowiadał synowi
jak obezwładnił kolejnego napastnika. Mały Patryk z zapartym tchem słuchał jego opowieści i marzył, że w przyszłości pójdzie w ślady ojca. Brodnicki
wychował się w dużym mieście i wiedział, jakie niebezpieczeństwa czyhają na
niego za rogiem. Zawsze był człowiekiem ostrożnym i opanowanym. Umiał ocenić
sytuację i poradzić sobie w każdych warunkach. Miał dużą wiedzę oraz potrafił utożsamić
się ze sprawcą przestępstwa. Umiał połączyć małoistotne fakty i rozwiązać
zagadkę, która dla wielu kolegów po fachu była zagwozdką. Miał bardzo spokojny,
ciepły głos, dzięki któremu potrafił wyciągnąć z każdej osoby niezbędne
informacje dotyczące prowadzonej sprawy. Miał duży autorytet wśród podwładnych.
Każdy policjant, który miał okazję z nim pracować, opisywał go w samych
superlatywach. Był wzorem dla młodych policjantów, których douczał. Miał swój
niewyszukany styl, który nadawał mu indywidualny charakter. Przetarte
niebieskie dżinsy oraz biała koszula. Nie nawiedził krawatów ani muszek. Na
oczach stare Rayban-y i brązowa marynarka na ramieniu. Miał jednak bzika na
punkcie butów. Lubił kowbojki, chociaż wiedział, że w tym klimacie nie są one
praktyczne. Miał to jednak w nosie. Zawsze robił, co chciał. Co rusz kupował
nowe buty. Cieszył się z nich jak dziecko.
***
Chuchnął na dłonie gdyż w pokoju zrobiło się zimno. Mimo dużego chłodu,
otworzył szerzej okno i zapalił papierosa. Marlboro czerwone. Innych nie palił.
Wiele razy próbował rzucić, jednak nigdy nie był w stanie wytrwać. Nie umiał odmówić sobie porannego papierosa. Po ciężkim dniu, papieros
był niezbędnym towarzyszem w powrocie do domu. Wydychając dym papierosa, zamyślił się. Od ponad miesiąca nie mógł poskładać faktów i dowodów, jakie zebrał w sprawie zabójstwa
pewnego bankowca. Wiele razy jeździł na miejsce zbrodni i nie mógł znaleźć
logicznego wytłumaczenia jak mogło dojść do śmierci tego człowieka. Wiele razy
przeglądał dokumentacje oraz raport z sekcji zwłok. Po raz pierwszy nie mógł
zrozumieć motywu zbrodni. Intuicja nigdy go nie zawodziła. Umiał postępować
według jej wskazówek.
***
Usiadł z powrotem do komputera. Przetarł zmęczone oczy i
spojrzał na ekran. Stukot klawiatury przyprawił go o ból głowy. W tle leciała
delikatna muzyka ze starego radia, które przywiózł z Rosji pod koniec lat 90.
Spojrzał na zegarek. Nagle odezwał się telefon. Po dwóch sygnałach podniósł leniwie
słuchawkę.
- Komisarz Brodnicki,
słucham?
- Panie komisarzu, ma
pan gościa.
- Zaraz kończę pracę. Eh ... dobrze niech wejdzie. – powiedział zmęczonym głosem. Wstał od biurka i
podszedł do blatu. Nastawił wodę na kawę, gdyż czuł, że powieki stają się coraz
cięższe. Ciekawiło go, kto, chce z nim rozmawiać o tej porze. Niby było jeszcze
wcześnie, jednak nie miał ochoty z nikim rozmawiać. Chciał wyjść z biura i
pojechać do domu. Do żony. Chciał się do niej przytulić i usnąć trzymając ją w
ramionach. Uśmiechnął się, gdy spojrzał na zdjęcie stojące na biurku. Widniała
na nim kobieta, w której był zakochany po uszy. Była to Judyta, jego ukochana
żona, którą poznał 15 lat temu. Miał z nią dwoje dzieci, 12-letniego syna
Konrada i 10-letnią córkę Marysię. Czuł się spełniony, jako mąż i jako ojciec.
Wiedział, że dzieci są z niego dumne. Przypomniał sobie, jak poszedł z synem do
szkoły, na uroczystość zorganizowaną z okazji dnia ojca. Konrad nie mógł wyjść z
podziwu i opowiadał wszystkim kolegom, kim jest i co robi jego tata. Nigdy nie
zapomni tego spojrzenia, pełnego dumy i szczęścia.
***
Z transu wyrwał go odgłos pukania do drzwi. Odstawił ramkę
ze zdjęciem i powiedział cicho:
- Proszę. – drzwi
delikatnie się uchyliły a w nich stanęła kobieta. Miała czerwony płaszcz i
kasztanowe długie włosy. Zanim na niego spojrzała minęło kilka minut. Komisarza
zaintrygowała ta sytuacja. Kobieta weszła nieśmiałe do środka i stanęła
naprzeciwko niego. Nerwowo zgniatała rękawiczkę, którą zdjęła z jednej ręki. W
powietrzu czuć było ciężką aurę.
- Przepraszam, że
niepokoję o tej porze. – powiedziała po chwili kobieta. Odgarnęła kosmyk
włosów, które opadły na policzek.
- Nic nie szkodzi.
Proszę, może Pani usiądzie. – pokazał ręką krzesło naprzeciwko biurka. – Napije się Pani czegoś? Jest strasznie
zimno na zewnątrz. – zaproponował gdyż widział, że kobieta jest przerażona.
Wiedział, że nic z niej nie wyciągnie, jeśli będzie w takim stanie. Miał
wrażenie, że gdzieś tą kobietę już widział. Pomyślał, że to zmęczenie stroi mu
figle.
- Nie dziękuję. – usiadła nieśmiale na rogu krzesła.
Spojrzała na niego. Miała piękne zielone oczy. Usta małe, ale pełne i namiętne.
Lekko brzoskwiniowe i lśniące. Brodnicki zrugał się i opuścił wzrok na swoje
dłonie. Nie ukrywał, że kobieta bardzo mu się podobała. Była wyjątkowa.
- Słucham, w czym
mogę pomóc? – powiedział i spojrzał na nią ponownie. Zauważył, że nerwowo
zagryza usta. Waha się. Widział taką minę wiele razy. Zastanawiała się czy
dobrze zrobiła, że tu przyszła. Widział, że miała ochotę wstać i wyjść.
- Czy to Pan prowadzi
sprawę zabójstwa Aleksandra Głowackiego? – zapytała nagle z powagą w głosie.
Zdziwił się tym pytaniem. Poczuł, że ta kobieta może pomóc mu rozwiązać ową
zagadkę. Wyprostował się na krześle i poprawił kołnierzyk koszuli.
- Tak. Nazywam się …
- nie pozwoliła mu skończyć, gdyż powiedziała półszeptem.
- Wiem, jak się Pan
nazywa. Komisarz Patryk Brodnicki, prawda? – uśmiechnął się gdyż chciał
rozluźnić atmosferę. Kobieta jednak nie odwzajemniła uśmiechu. Jej policzki
były lekko zapadnięte i miała worki pod oczami. Miał wrażenie, że przed chwilą płakała. – Przychodzę do Pana gdyż muszę wreszcie powiedzieć prawdę. –
spojrzała na niego wystraszonym spojrzeniem. Tajemniczość tej wypowiedzi jeszcze bardziej zaintrygowała
mężczyznę. Zieleń jej oczu wydała się Brodnickiemu jeszcze bardziej zielona.
Widział, że się boi, nie wiedział jednak, czego.
- Dokładnie. Proszę
się uspokoić. – powiedział i podał jej szklankę wody. – Może, wezmę płaszcz. – stanął za nią i
zdjął płaszcz z jej ramion. Przypadkowo dotknął jej włosów. Były delikatne i lśniące.
Poczuł coś w stylu pożądania jednak powstrzymał tą myśl. Usiadł z powrotem do
biurka i wyciągnął z dolnej szuflady dyktafon. Szare, nie zbyt duże urządzenie, marki Sony,
postawił na blacie biurka.
- To ja zamordowałam
Aleksandra Głowackiego. – powiedziała nagle kobieta, nie patrząc na
Brodnickiego. Miała zachrypnięty głos. Łzy napłynęły do oczu. Mężczyzna
wyprostował się i nie mógł uwierzyć w to, co słyszy. Myślał, że się
przesłyszał.
- Słucham? – nie
mógł uwierzyć, że tak delikatna kobieta mogła zabić kogokolwiek, a zwłaszcza
tak silnego mężczyznę.
- Musiałam tu
przyjść, ponieważ męczy mnie poczucie winy. Nie mogę spać po nocach.
- Dobrze, chwileczkę.
Proszę się uspokoić. Zaraz wszystko mi Pani powie. – włączył dyktafon i powiedział
ponownie swoim spokojnym, ciepłym głosem – Jak
się Pani nazywa?
- Nazywam się Paulina
Janicka - Richardson. – powiedziała i łza popłynęła po policzku rozmazując
na nim tusz.
- Kiedy się Pani
urodziła?
- 16 marca 1978 roku.
- Gdzie Pani mieszka
i czym się zajmuje?
- Mieszkam w
Warszawie i … - tu zawiesiła głos - …
i pracowałam w banku.
- Dobrze. Pani
Paulino, proszę powiedzieć co Pani wie o sprawie? – musiał zadać te
pytania. Nie znosił ich. Nie cierpiał tych wszystkich procedur i wytycznych,
ale nie miał wyjścia. – Czemu twierdzi
Pani, że to Pani jest osobą, która zamordowała Aleksandra Głowackiego? – po
zadaniu tego pytania stwierdził, że jego składnia jest tragiczna. Zawsze starał
się mówić poprawnie i logicznie. Tym razem nie potrafił.
- Ponieważ, to jest
prawda. To ja zabiłam Głowackiego. – powtórzyła. Miał ochotę ją przytulić.
Nie mógł patrzeć w jej oczy więc raz po raz spoglądał w monitor komputera.
- Proszę powiedzieć,
co się stało? – kobieta nie odpowiedziała. Na kolanach trzymała dużą torbę z czerwonej skóry. Po chwili niezręcznej ciszy otworzyła ją i wyjęła plastikową, przezroczystą siatkę, w której był schowany nóż. Położyła siatkę
na biurko i spojrzała na mężczyznę.
- To jest nóż, którym
zabiłam Głowackiego. – Brodnicki spojrzał na dowód zbrodni. Raport sekcji
zwłok mówił wyraźnie, że zamordowany zginął od ciosu nożem. Otworzył szerzej
oczy i obserwował reakcję kobiety. Zauważył na nożu ślady zaschniętej krwi.
Ostrze zalśniło od blasku lampki. –
Miałam dość tego co ten człowiek mi robił. On zatruł mi życie. Zniszczył mnie
fizycznie i psychicznie. Spowodował, że moje małżeństwo było na skraju rozpadu.
– tym razem popłakała się. Brodnicki siedział i nie dowierzał. Miał wiele
takich spraw i wiele razy słuchał takich samych zdań. Tym razem jednak miał uczucie, że
współczuje tej kobiecie. dziwnym trafem, zaczęło mu na niej zależeć. Odłożył siatkę z dowodem na bok i
powiedział spokojnie:
- Proszę powiedzieć
kiedy się to zaczęło? - pierwszy raz nie wiedział jak zacząć przesłuchanie.
- Wszystko zaczęło
się półtora roku temu. Przeprowadziłam się z mężem do Warszawy i szukałam pracy.
– co chwila zawieszała głos, jednak Brodnicki nic nie mówił tylko pozwolił aby
spokojnie opowiedziała swoją historię. –
W Internecie znalazłam ogłoszenie, że szukają pracownika do jednej z placówek
banku. Skończyłam studia bankowości w Cambridge i mam duże doświadczenie w
pracy w banku. Robiłam praktyki w bankach w Wielkiej Brytanii. Tam też poznałam
swojego męża George'a. – otarła łzę. – Pomyślałam,
że warto spróbować. Wiedziałam, że to moja szansa. Pojechałam na spotkanie.
Przywitał mnie bardzo uprzejmy kierownik. Aleksander Głowacki. – przełknęła nerwowo
ślinę. – Udało mi się i przyjęli mnie.
Byłam bardzo szczęśliwa. Aleksander był bardzo uprzejmy, pomocny, zawsze mogłam
się do niego zwrócić gdybym czegoś nie wiedziała. Była taka zasada, że
pracownicy mówili do siebie po imieniu. Bardzo mi się to podobało. W pewnym
momencie zauważyłam, że Aleks kręci się wokół mnie i cały czas sprawdza co
robię. Na początku myślałam, że jest to standardowa procedura. Sprawdza czy
dobrze wykonuję swoją pracę. Byłam menadżerem do spraw kadrowo-płacowych. Był
chętny do pomocy, zawsze gdy go o coś prosiłam to się godził. Było mi to na
rękę jednak nie spodziewałam się, że tak to się skończy. – tu urwała.
Westchnęła głośno i wyciągnęła chusteczkę z torebki.
- Co było dalej?
– zapytał Brodnicki obserwując jej zgrabne ruchy.
- Kiedyś poprosił
mnie do gabinetu i powiedział, że jestem jego najlepszą pracownicą. Byłam
uradowana, że docenia moją pracę. Potem zaczęłam dostawać kwiaty, prezenty,
premie co jakiś czas. Kiedyś zauważyłam, że wpłacił mi na konto większą sumę
pieniędzy niż było to zawarte w umowie. Poszłam więc do niego by tą sprawę
wyjaśnić. Powiedziałam że nie przyjmę tych pieniędzy i oddałam nadwyżkę. Wtedy
chwycił mnie o tutaj … – pokazała swoją talię - … powiedział, że jestem najpiękniejszą kobietą i chce abym była tylko
jego. Starałam się wyrwać jednak zaczął mnie całować i … - widać było, że
wstyd jej za to co mówi - … dotykać
mojego biustu. Udało mi się uwolnić. Powiedziałam, żeby więcej tego nie robił i
wyszłam. Następne miesiące były okropne. Co rusz mnie kontrolował, podważał moje decyzje i polecenia. Podjudzał pracowników przeciwko mnie. Sprawdzał mi komputer. Zarzucał mi, że kradnę. Ośmieszał na
każdym kroku. Dzwonił do mnie w nocy i chciał załatwiać jakieś sprawy. Śledził
mnie i nagabywał. Próbował namówić mnie na wyjazd jednak bałam się, że coś się
stanie i nie będę mogła tego powstrzymać. Wpraszał się do nas do domu. George
nic nie podejrzewał. Próbowałam mu powiedzieć, ale się wstydziłam. Był
przekonany, że Aleks robi to z dobrego serca. Mylił się. – łzy spływały po
policzkach. Mężczyzna miał ochotę otrzeć te łzy i pocałować te delikatne
policzki. Musiał się pilnować aby nie zrobić głupstwa. Z każdym słowem, serce
bolało go jeszcze bardziej. Nie mógł uwierzyć, że musiała przeżywać to
wszystko sama. Dziwił się sam sobie, że tak to wszystko przeżywa. Podczas swojej 20-letniej
kariery miał do czynienia z setkami takich spraw. Współczuł tym kobietom,
oczywiście, jednak nigdy nie czuł tego co teraz. Nie czuł takiego
zaangażowania, takiej niemocy. Praca w policji spowodowała, że miał znieczulicę
na wiele spraw. Wszystkie emocje ludzkie, z jakimi się spotykał spływały po nim
jak po kaczce. Nie zadręczał się nimi. Były, ale nie były tak istotne. Ona
zmieniła to wszystko. Sam nie wiedział czemu tak się stało. Poprawił się na
krześle i nerwowo czekał na dalszy ciąg tej historii, mimo że wiedział jaki
on będzie. - Pewnego dnia nie
wytrzymałam i powiedziałam mu co o tym wszystkim myślę. Nie ukrywałam, że miałam
go dość. Miałam w nosie, że może mnie zwolnić. On jednak nie traktował mnie
poważnie. Powiedział, że pracując tu jestem jego własnością i może robić ze mną
co chce. Pamiętam, że zamknął wtedy drzwi na klucz. Przestraszyłam się. Nigdy
nikogo się tak nie bałam jak jego. – nie mogła powstrzymać łez. Ciężko było
jej złapać oddech. Widział, że cała drży. Okno było zamknięte, więc nie było to
spowodowane chłodem.
- Co było dalej?
– musiał zadać to bezsensowne pytanie aby wiedziała, że ją słucha. Wiedział
również, że nie ma ono sensu. Wiedział dokładnie jaki będzie ciąg dalszy. Nic
nie powiedział tylko przyglądał się jej uważnie. Róż na policzkach sprawiał, że
jej skóra wydawała się bardzo gładka. Chciał jej dotknąć. Zbeształ się za tą
myśl.
- Niestety, musiałam
wyjechać z Aleksem w interesach. Bardzo tego nie chciałam. Broniłam się przed tym. Usprawiedliwiałam się chorobą córki i innymi argumentami. Nie dało to żadnych efektów. Pojechaliśmy do Gdańska. Podpisywaliśmy
kontrakt na duże pieniądze. Mimo, moich obaw, Aleks zachowywał się normalnie.
Pojechaliśmy tam na trzy dni. Mieliśmy dwa oddzielne pokoje hotelowe. Pewnego wieczoru, gdy brałam
prysznic, usłyszałam pukanie do drzwi. Owinęłam się w szlafrok i poszłam
otworzyć. W nich stał Aleks. Wszedł do pokoju bardzo gwałtownie i
trzasnął drzwiami. Podszedł do mnie i … - koszmar tamtej nocy, był
wyrysowany na jej twarzy. Brodnicki nic nie mówił tylko słuchał. Wszystko
zaczęło mu się układać w logiczną całość. Nie mógł pozbyć się myśli o jej
pięknych, kasztanowych włosach. Czuł zapach jej ciężkawych perfum i delektował
się nimi po cichu. Nie mógł się zdradzić. - … zerwał ze mnie szlafrok. Stałam przed nim całkiem naga. Próbowałam
się zakryć jednak on chwycił mnie za ręce i ścisnął mocno. Powiedział, że teraz
jestem już tylko jego. Zaczął mnie całować po szyi … – mówiła to z takim obrzydzeniem, że az jemu zrobiło sie niedobrze. Wstydziła się tego, więc co chwila zawieszała głos. - …
zaczęłam krzyczeć. Zagroził mi, że jeśli się z nim nie prześpię … zniszczy
karierę mojego męża. Widzi Pan, George jest bardzo znanym politykiem. Ma bardzo dobrą
reputację i duży szacunek wśród swoich wyborców. -
Brodnicki znał to z autopsji – Groził
mi, że powie mu o naszym „romansie” i doprowadzi do tego, że mnie zostawi i
nigdy nie odbuduje swojej reputacji. Nie mogłam na to pozwolić. Kocham męża,
jednak nie mogłam zrobić tego czego on oczekiwał. Rozumie, mnie Pan? –
spojrzała na mężczyznę dziecinnym spojrzeniem. Urzekło go to jednak nic nie
powiedział.
- Oczywiście, że
rozumiem. Proszę mówić dalej. – wstał i nalał jej wody do szklanki.
Wiedział jednak, że pomogłaby jej setka. Kobieta ocierała łzy, gdyż wspomnienia
tamtych chwil nie dawały jej spokoju. Chciała się uwolnić od wspomnień z
przeszłości. Brodnicki czuł, że musi jej pomóc. Najpierw musiał wysłuchać jej
do końca. Podszedł do komody, która stała w drugim końcu pokoju. Nalał odrobinę wódki i podał ją kobiecie. – Proszę to wypić. – uśmiechnął się. Mimowolnie musnął jej rękę. Była
gładka i chłodna. Przeszył go dreszcz. Spojrzał na zegar aby nie myśleć o jej
delikatnej skórze. Kobieta niewiele myśląc zrobiła to co jej poradził.
Skrzywiła się i zaczęła mówić ponownie. Usiadł naprzeciwko niej i uważnie
słuchał.
- Zaczęłam wyzywać go
od szaleńców, oplułam go. Musiałam się jakoś bronić. Zaczęłam się wyrywać,
szarpać. Kopnęłam go w krocze. Upadłam na podłogę. Nie miałam jednak siły
wstać. Serce mnie bolało. Kręciło mi się w głowie. Czułam, że świat kręci się
coraz szybciej. Nie wiedziałam co się dzieje. Pamiętam tylko, że obudziłam się
naga … - otarła łzę - … w jego łóżku. Nie mogłam powiedzieć żadnego słowa. Usta miałam zaklejone taśmą. Czułam
ból na całym ciele. Zauważyłam, że śpi obok mnie. Nie mogłam się ruszyć. Czułam
obrzydzenie do tego człowieka. Nienawidziłam go ze wszystkich sił. Wróciliśmy
do Warszawy. Następny miesiąc był dla mnie koszmarem. Mąż nie rozumiał co się
ze mną dzieje, a ja nie umiałam powiedzieć mu co się stało. Nie byłam wstanie
tego opisać. Chciałam się zabić. Kilka razy chciałam popełnić samobójstwo.
– tu odsłoniła rękaw złotego swetra. Na prawym nadgarstku widoczna była świeża
blizna. Gdy mężczyzna to ujrzał, nie mógł powstrzymać złości. Nie mógł uwierzyć
jak człowiek może tak zniszczyć drugiego człowieka. – Wiele razy chciałam się zwolnić, jednak za każdym razem on śmiał mi się w oczy i darł moje wypowiedzenie. Robiłam wszystko, aby jak najszybciej mnie zwolnił. Myliłam pracowników, przelewałam sobie więcej pieniędzy niż zazwyczaj, nie dopilnowywałam swoich obowiązków. Proszę mi wierzyć, jestem bardzo poukładana i zawsze dobrze wykonuje swoje obowiązki. Aleks zaczął opowiadać w pracy ... jaka jestem cudowna w łóżku … jak go
podniecam … jak … . W końcu te plotki dotarły do mojego męża. Aleks był tak
bezczelny, że powiedział o tym mojemu mężowi. Powiedział mu, że od dłuższego
czasu z nim sypiam. Powiedział, mu, że sypiam również z innymi pracownikami i dzięki temu mam taką pozycję. Pokazał mu zdjęcia, z naszego wyjazdu do Gdańska. Pokazał mu zdjęcia, na którym leżę naga w łóżku, a on obok mnie. Nie umiałam mu tego wyjaśnić. nie umiałam mu tego powiedzieć. Wszyscy mieli mnie za szmatę. Mój mąż również. Nie wierzył kiedy
starałam się wytłumaczyć. Nie chciał słuchać kiedy mówiłam, że nic mnie z nim
nie łączy. – nie powstrzymywała już łez. Nie chciała już dłużej udawać że
wszystko jest w porządku. Gdyby nie dzieliło ich biurko Brodnicki by ją przytulił. Otarłby te łzy. Powiedziałby, że dobrze zrobiła, że zatłukła tego
gnoja. Nie mógł jednak tego zrobić. Nie mógł znieść myśli, że zmagała się z tym
problemem od półtora roku. Był również zły na nią, że wcześniej nie zawiadomiła
policji. Czuł wściekłość, że nic nie wiedział wcześniej. Czuł również, że za
bardzo się w to angażuje. Wiedział, że w domu czekają na niego żona i dzieci. Nie
mógł jednak pozostawić tej kobiety samej sobie. Nie został policjantem tylko po to
aby łapać bandytów. Został nim po to aby pomagać takim ludziom jak pani
Paulina. To on musiał być silny i nieugięty. On musiał rozwiązać sprawę. On
musiał być ostoją i dawać nadzieję, że wszystko dobrze się skończy. Właśnie …
nadzieja. To ona sprawiała, że wiele spraw zostało rozwiązanych.
- Jak zareagował Pani
mąż, na wieść o rzekomym romansie? – zapytał gdyż był tego ciekaw. Chciał
wiedzieć jaki jest George. Spojrzał w jej zielone oczy i czekał na odpowiedź.
Nie chciał ujawniać, że bardzo go to interesowało. Nigdy tak się nie zachowywał.
Nie wiedział czemu tak się zaangażował w tą sprawę.
- George, uwierzył w
plotki o moim romansie z Aleksem. Wyprowadził się z domu. Złożył pozew o rozwód. Nie chciał mnie znać. Uważał, że go zawiodłam, że zraniłam jego uczucia. Nie umiałam powiedzieć mu, że Aleks mnie
zgwałcił … - całe jej ciało drżało. Brodnicki słuchał i zastanawiał się co
on by zrobił w takiej sytuacji. Nigdy się nad tym nie zastanawiał. Ufał żonie,
ona ufała jemu. Jednak czy byłby w stanie znieść romans żony? Czy gdyby się
dowiedział o takim zdarzeniu, zachował by się tak jak George. Sam tego nie
wiedział. - … nie mogłam mu powiedzieć.
Nie potrafiłam. Brzydziłam się własnego ciała. Nie chciałam z nim sypiać. Nie
mogłam. Nie mogłam.
- Jak doszło do
morderstwa Pana Głowackiego? – musiał o to zapytać. Musiał się w końcu
dowiedzieć jak ona to zrobiła, że nikt jej nie widział. Chciał sobie wyobrazić
tą chwilę. Jednak nie potrafił. Wiedział jak musiała żyć przez cały ten czas. W
strachu, niepewności. Nagle zrobił coś czego nie planował. Wyłączył dyktafon.
Oparł się o krzesło i czekał na odpowiedź.
- Dlaczego wyłączył
Pan dyktafon? – zapytała zdziwiona kobieta. – Nie chcę się ukrywać. Muszę ponieść karę. Proszę go włączyć. –
powiedziała stanowczo. Powaga jej wypowiedzi, spowodowała, że przez plecy
Brodnickiego przeszedł dreszcz. Nie spodziewał się takiej reakcji.
- Chciałem pomóc.
– próbował się wytłumaczyć ze swojego zachowania. Czuł się z tym dziwnie,
jednak nie było najgorzej.
- Dziękuje, jednak ja
nie potrzebuję takiej pomocy. Proszę mnie wysłuchać. – nie powiedział nic
więcej tylko opuścił wzrok i czekał na dalszy ciąg historii. Włączył ponownie
dyktafon. Czuł się jak dzieciak, który narozrabiał. – Było to w czwartek. Dokładnie to pamiętam. Udało mi się porozmawiać z George'm. Nie powiedziałam mu oczywiście o tym, co zrobił mi Aleks. Dzięki Bogu, uwierzył
mi. Mąż wyjechał do Anglii. Miał ważne posiedzenie. Miałam do niego dolecieć za kilka
dni. Córka poleciała z mężem, bo miała
wolne w szkole. Mam córkę, wie Pan? To jest Jenny. – wyciągnęła z portfela
małe szkolne zdjęcie i pokazała je komisarzowi – Ma 10 lat. Dojrzewa i bywa bardzo nieznośna. – tu uśmiechnęła się.
Po raz pierwszy ujrzał jej uśmiechniętą twarz. Rozjaśniła się, stała się
bardziej promienna. Ucieszyło go to. – Pamiętam,
że pod wieczór do nas do domu przyszedł Aleks. Wszedł do środka i zaczął się do
mnie przystawiać. Próbowałam wyrzucić go z domu. Krzyczałam. Myślałam że ktoś
mnie usłyszy. Miałam nadzieję, że ktoś mi pomoże. Niestety byłam sama na
osiedlu. Wszyscy gdzieś wyjechali. Mimo to wołałam, prosiłam aby sobie poszedł.
On stanowczo stał w drzwiach i śmiał mi się w twarz. Paraliżowało mnie to. Nie
mogłam zrobić żadnego ruchu. Mówił, że jestem tylko jego i że zaraz mi pokaże
co to znaczy. Złapał mnie i przyciągnął do siebie. – znowu zawiesiła głos.
Wszystko powróciło. Łzy wskazywały na to, że nie ma siły walczyć z tym dalej. –
Trzymał mnie tak mocno, że nie mogłam
złapać tchu. Serce mi biło jak szalone. Próbowałam się uwolnić i zadzwonić na
policję ale nie pozwolił mi na to. Zaciągnął mnie do kuchni. Zaczął mnie
rozbierać. Włożył rękę w stanik … Boże jak o tym pomyślę. – płakała. – Włożył kolano między moje nogi, nie mogłam
nic zrobić. Nagle zauważyłam na blacie nóż. – tu przerwała i spojrzała na
plastikową siatkę.
- Ten nóż? –
zapytał śledząc jej spojrzenie. Uniósł siatkę i spojrzał na przedmiot. Kątem
oka spojrzał na jej twarz. Znowu była napięta i smutna. Miał już dość tego
przesłuchania. Nie chciał jednak wzbudzić w niej wrażenia, że jej nie słucha.
Zaufała mu. Musiał doprowadzić to do końca. Tego od niego oczekiwała. – Tak. Kiedy mnie rozbierał chwyciłam go i
wbiłam w plecy. Nie wiem ile razy. Raz, dwa, może cztery. Nie wiem. Czułam, że wreszcie jestem wolna. On tylko spojrzał na mnie
błagalnym spojrzeniem i osunął się na podłogę. – mówiła, a jej wzrok był
zawieszony w czasoprzestrzeni. Mówiła wolno, nie płakała. Nie mówiła jak ktoś
komu żal. Triumfowała. Wygrała. Brodnicki widział to na jej twarzy.
- Znaleźliśmy ciało,
Pana Głowackiego, w stawie w pobliskim parku. Jak udało się Pani zanieść ciało?
Nikt Pani nie widział? – nie mógł wyjść z podziwu jak tak drobna kobieta
mogła zrobić coś takiego. Nie dziwił się. Był zachwycony jej reakcją. Nigdy nie
popierał morderstwa. Tym razem było inaczej. W duchu bardzo się cieszył, że to zrobiła.
- Nie. Gdy
zorientowałam się, że Aleks nie żyje, postanowiłam pozbyć się ciała. Miałam jednak zagwostkę
jak mam to zrobić. Miałam to szczęście, że wszyscy sąsiedzi wyjechali.
Zawinęłam jego ciało w stary dywan i wsadziłam do samochodu. – nie patrzyła
na niego.
- Jak udało się Pani go
podnieść?
- Wie Pan, nie
wiedziałam, że kobieta tak może zareagować. Dostałam takiej nadludzkiej siły. Wiem, myśli Pan pewnie, że jestem zimną
suką, której nie jest żal człowieka. – chciał powiedzieć, że wcale tak nie
myśli jednak nie dała mu dojść do słowa. – Wiem,
że pewnie każda kobieta, która do Pana przychodzi z taką sprawą mówi to samo. Ja to powtórzę. Nie mogłam inaczej. Musiałam się bronić.
Nie mogłam już znieść ciągłych telefonów, ciągłej kontroli. Ciągle za mną chodził, ciągle mnie prześladował. Wywoływał we mnie niechęć do samej siebie. Uwierzyłam, że jestem do niczego i jestem tylko od dawanie dupy. Nie mogłam
sobie poradzić z gwałtem. Nie wie Pan jak to jest gdy mąż chce się ze mną
kochać a ja nie mogę. Nie umiem spojrzeć na niego jak na mężczyznę. Boję się.
Brzydzę się. Jego. Własnego ciała. Boję się bólu. Boję się, że powtórzy się to
co wtedy. Wiem, może to obsesja, jednak nie umiem już żyć inaczej. Miałam dość
ciągłej kontroli. Bałam się, że on skrzywdzi moich bliskich. Widziałam jak on
patrzy na Jenny. Matka to widzi. Co ja miałam powiedzieć córce?, gdy pytała, co mi jest? Miałam powiedzieć jej prawdę? Ona jest jeszcze dzieckiem. Co miałam powiedzieć, rodzicom? Że do niczego się nie nadaję? Czuje się jak dzwika, wiem Pan? Tak właśnie się czuję. Jestem nikim. Żałuję, że wcześniej nic z tym
nie zrobiłam. Nie wiem sama czemu. Żałuję, że pozwoliłam aby taka sytuacja
miała miejsce. – mówiła to w wielkim żalu a łzy spływały strumieniem. Już
ich nawet nie wycierała. Pozwalała aby tusz oblewał jej delikatne policzki.
Brodnicki czuł w środku dziwny smutek. Czuł, że jej słowa wirują w jego głowie.
Chciał coś jej powiedzieć jednak nie potrafił. Po raz pierwszy nie potrafił
pocieszyć ofiary. Ona była ofiarą. Wiedział to doskonale mimo to, że jej
zeznania mówiły co innego. Nagle rozległ się dźwięk telefonu. Kobieta przerwała
i wpatrywała się w mężczyznę czekając na jego reakcję. Brodnicki podniósł
słuchawkę i przycisnął przycisk przerywając połączenie. Nie chciał aby ktoś mu
teraz przeszkadzał. Słuchał jej z zapartym tchem. Jej zachrypnięty głos stawał
się bardziej stonowany, bardziej spokojny. Jakby opowiadała bajkę. Nie wierzył,
że mówi o morderstwie. Spojrzał na nią i dał jej zezwolenia do kontynuowania. Założyła
kosmyk włosów za ucho. Spojrzała na paznokcie i powiedziała spokojnie – Nie żałuję
jednak, że użyłam tego noża. Gdybym miała zrobić to jeszcze raz, nie wahałabym
się tak długo. Nie wie Pan, jak to jest jak się nie wie co się zaraz z Tobą
stanie. Nie wie Pan, co czułam patrząc na tego człowieka. Wiedziałam, że jeśli
nic nie zrobię on dalej będzie zatruwał mi życie. Powie Pan, powinna pójść Pani na policję.
Myśli Pan, że nie chciałam? Myśli Pan, że nie próbowałam. Jednak nie byłam w
stanie. Skoro nie powiedziałam o tym własnemu mężowi, którego kocham, i
z którym jestem od 10 lat to jak mogłam powiedzieć o tym komuś kogo nie znam. Jak miałam opisywać to wszystko co przeżyłam. Nie
mogłam przyznać się przed samą sobą, że zostałam zgwałcona. Zawsze słyszałam o gwałtach, ale nigdy nie
spodziewałam się, że spotka to mnie. Wiem, mówię nie składnie i trochę bez
sensu, ale musi Pan zrozumieć, że nie było dla mnie łatwe aby tu przyjść.
- Rozumiem. –
musiał coś powiedzieć. – Co się stało po
tym, jak zostawiła Pani ciało, Pana Głowackiego, w stawie?
- Wiedziałam, że będziecie
szukać narzędzia, więc zabrałam go ze sobą. – opuściła wzrok.
- Nie rozumiem jednej
rzeczy. – zaczął Brodnicki. – Jak
udało się Pani wejść do parku i nie wzbudzić niczyjej uwagi?
- Sama nie wiem. Wtedy
miałam wrażenie, że Bóg jest po mojej stronie. Szczerze powiedziawszy nie wiem
jakim cudem dotarłam do parku. Nie pamiętam tego. – pewne zdania nie
trzymały się kupy jednak pominął ten fakt.
- Nie znaleźliśmy
śladów stóp na trawie. Był październik. Jak Pani to zatuszowała?
- W pośpiechu nie
założyłam szpilek, jak mam w zwyczaju. Byłam w kapciach.– skinął głową, że
zrozumiał. Już chciał zadać kolejne pytanie gdy kobieta wyprostowała się i
powiedziała – Jeśli chce Pan wiedzieć
gdzie byłam przez ten czas, to Panu powiem. Tego samego wieczoru poleciałam do męża
do Anglii. Udało mi się znaleźć samolot. Zabrałam rzeczy, które widziałam na wierzchu.
Mąż się zdziwił, gdy zadzwoniłam do niego z informacją że jestem w Londynie.
– tu urwała. Poprawiła rękaw swetra i spojrzała na paznokcie. Miała krótko przycięte,
czerwone paznokcie. Na lewym nadgarstku miała złotą bransoletkę z jaskółką.
Zapamiętał ten element.
- Piękna bransoletka.
– powiedział i spojrzał na jej pełne usta.
- Dziękuję. –
odparła.
- Co ta jaskółka
oznacza?
- Wolność. Widzi Pan. Przez całe półtora roku czułam się jak w klatce. Nie mogłam się wydostać. Nie mogłam
oddychać. Tęskniłam za tym, że nikt mnie nie osądza. Nikt mnie nie śledzi. Tęskniłam za spokojem ducha. Wolność. Myśli Pan, że zgłupiałam do reszty, przecież pójdzie za kratki. Może i
będę w więzieniu, ale mam wolną duszę. Wiem, że zrobiłam słusznie.
- Rozumiem. –
powiedział i uśmiechnął się delikatnie. – Muszę zadać Pani jeszcze jedno
pytanie. Czy ktoś wie o tym zdarzeniu? –
wiedział, że czas na to pytanie. Chciał to usłyszeć.
- Tak. W końcu zdobyłam
się na odwagę i powiedziałam wszystko mężowi. To on mnie tu przysłał. On namówił mnie, że powinnam przyjść i powiedzieć prawdę. Nie chcę, aby niewinny
człowiek trafił do więzienia.
- Rozumiem. Czy chce
Pani coś dodać do swoich zeznań? – chciał wyjść z biura i pojechać do domu.
Chciał zniszczyć taśmę i wymierzyć sprawiedliwość po swojemu. Czuł, że
wsadzając ją za kratki postępuje nie słusznie. Ona tam nie pasowała. Była zbyt
delikatna. Nie mógł wyobrazić sobie tej drobnej kobiety w więzieniu. Chciał
wyrzucić ten dyktafon przez okno. Chciał wypuścić ją do domu, aby powróciła do poprzedniego
życia. Nie mógł jednak tego zrobić. Musiał zakończyć sprawę. Musiał postąpić
według procedur, których tak nie znosił. Postanowił jednak, że mimo wszystko, doprowadzi aby dostała jak najmniejszą karę.
- Dobrze. W związku z
tym muszę zatrzymać Panią, do wyjaśnienia. Mam nadzieję, że ma Pani dobrego
adwokata? – nie mówił do niej jak policjant. Mówił do niej jak mężczyzna
mówi do kobiety. Czule, z troską. Chciał wiedzieć, czy ma kogoś kto będzie ją bronić. Chciał wiedzieć, czy będzie bezpieczna.
- Tak. Mam adwokata. Dziękuję
Panie Komisarzu. Dziękuję, że wysłuchał Pan tego co miałam do powiedzenia. –
spojrzała na niego, zapięła torbę i wstała. Brodnicki podszedł do korytarza, na którym siedział młody policjant.
- Krzysztofie, pozwól. – ten zerwał się na równe nogi i poszedł za przełożonym. Otrzymał polecenia od komisarza. Już chciał wyciągnąć kajdanki, gdy Brodnicki rzekł z impetem – Nie trzeba. Pani nie będzie stawiała oporu. Pani płaszcz. – podał jej płaszcz i widział jak jej cień znika w posterunkowej celi. Było mu szkoda tej kobiety. Zastanawiał się czy nie zmarznie w tej celi. Było przecież strasznie zimno. Po chwili krzyknął za funkcjonariuszem. – Krzysztofie, zaczekaj. Pani Paulino, proszę jechać do domu.
- Krzysztofie, pozwól. – ten zerwał się na równe nogi i poszedł za przełożonym. Otrzymał polecenia od komisarza. Już chciał wyciągnąć kajdanki, gdy Brodnicki rzekł z impetem – Nie trzeba. Pani nie będzie stawiała oporu. Pani płaszcz. – podał jej płaszcz i widział jak jej cień znika w posterunkowej celi. Było mu szkoda tej kobiety. Zastanawiał się czy nie zmarznie w tej celi. Było przecież strasznie zimno. Po chwili krzyknął za funkcjonariuszem. – Krzysztofie, zaczekaj. Pani Paulino, proszę jechać do domu.
- Ale jak to? – wyraźnie
się zdziwiła. Nie spodziewała się tego po nim. Sam się tego po sobie nie spodziewał. – Jestem przecież winna morderstwa. – stwierdziła fakt.
- Wiem. Ufam Pani. – powiedział
i zbliżył się do niej. Wciąż czuł zapach jej ciężkawych perfum. – Proszę się stawić w poniedziałek z samego
rana. Będę na Panią czekał. – powiedział z uśmiechem. Pozwolił koledze
odejść i powiedział jej odwracając się na pięcie. – Spokojnej nocy. Dobranoc. – i zamknął drzwi pokoju. Widział, że
kobieta stoi i nie dowierza w jego słowa. Brodnicki usiadł przy biurku i zastanowił
się, czy dobrze zrobił. Starał się uspokoić myśli. Po chwili spojrzał na zegar. Było wpół do
dwunastej. Gdy spojrzał na nóż w foliowej siatce miał mieszane odczucia. W głębi duszy bał się, że ona się nie zjawi. No, nie było odwrotu. Wyłączył komputer, schował dyktafon do szuflady. Dostrzegł,
że nie zrobił sobie w końcu tej kawy. Nagle odezwała się komórka:
- Gdzie Ty jesteś?
– zapytała kobieta z telefonu.
- Już jadę do domu,
kochanie. Nie martw się.
- Już się bałam.
Czekam na Ciebie.
- Nie musisz. Idź
spać. Judytko?
- Tak?
- Kocham Cię, wiesz?
- Wiem. Ja Ciebie też.
Wracaj szybko. – rozłączył się i wzdychając głęboko wyszedł z budynku. Wyszedł
na zewnątrz i poczuł zimny powiew wiatru na policzkach. Teraz był pewien, że postąpił dobrze. Po raz pierwszy od kilku godzin, poczuł, że wszystko się ułoży. Intuicja podpowiadała mu, że ta kobieta jest na tyle silna i stawi czoła karze. Wiedział, że nie będzie ona wysoka. Był z niej dumny. W głębi serca cieszył się, że przyznała się do winy. Wiedział, że bała. Wiedział, że ma sobie za złe, że nie zrobiła nic wcześniej. Czuł, że jego dusza też jest wolna. Nigdy wcześniej nie czuł tego. Nie czuł takiego spokoju. Opatulił szyję i udał się do samochodu.
Odjechał. W pamięci wciąż miał jednak symbol z jej bransoletki. Pamiętał jej delikatny uśmiech, gdy na nią spoglądała. Była wolna. Miała wolną duszę. Była jak jaskółka.
K O N I E C